Grace
Idiota!
Debil w czystej postaci! Rozpieszczony gnojek, który myśli, że wszystko mu
wolno! – Tymi właśnie słowami postanowiłam określać
Kierana. Nienawidziłam go jeszcze bardziej, choć sądziłam, że to niemal
niemożliwe.
Nie rozmawialiśmy ze
sobą już parę dni – od czasu nieszczęsnej kłótni. To było absurdalne!
Właściwie, wszystkie nasze sprzeczki tak się kończyły, choć nie często do nich
dochodziło.
Czas w pałacu dłużył
się niemiłosiernie. Wydawało mi się, jakbyśmy dopiero wczoraj tu przybyli, a
tymczasem minęło kilka dni. Parę nic nie znaczących dni, w których nic
szczególnego się nie wydarzyło, bo nie mogło. Kieran trzymał się na dystans –
jak wszyscy domownicy. Siedziałam zamknięta w tych czterech ścianach, a jedyną
moją rozrywką była służka, która nosiła mi jedzenie. Plątałam się bez celu po
komnacie, trwoniłam swój smutek i tłumiłam gniew, jaki we mnie drzemał. Och,
gdybym mogła chociaż spotkać się z Fabianem!
– Samanto, czy dobrze
znasz Gilmorów? – spytałam, kiedy pokojówka przyniosła mi śniadanie. Brakowało
mi rozmów, nie miałam się do kogo odezwać, a ta kobieta wydawała się miła.
– Mówi pani o rodzinie
królewskiej?
– Królewskiej? –
powtórzyłam zdziwiona. Pani o mysich włosach upiętych w kok pokiwała głową
twierdząco. A to ci dopiero! Mości
książę! Zrozumiałam, dlaczego twierdził, że każdy wampir powinien go znać.
– Służę na tym dworze
prawie 12 lat, pani. Całe moje pokolenie usługuje tej rodzinie, więc raczej tak.
– A Kierana? Znasz go?
– Niestety nie. Panicza
nie było tu dawno. Wyjechał, zanim byłam gotowa przejąć służbę po matce. Z
pewnością jednak, moja babka wie coś o nim.
– Dziękuję – odparłam
przyjaźnie i zabrałam się za smażone tosty. Kto by pomyślał, że mój kochany
wampir jest księciem. – A to, to co?
– Kazano mi je panience
zostawić. – Sięgnęłam po podłużne pudełko owinięte srebrnym papierem i
otworzyłam je. Zaparło mi dech na widok tego, co tam znalazłam. Była to suknia
balowa w kolorze niebieskim, a może nawet i granatowym. Bez ramiączek, ze
zdobionym gorsetem w srebrne kryształki, sięgała do kostek. Dół kreacji
przypominał klosz. Spódnica rozszerzała się ku dołowi, a niemal omiatający
podłogę materiał ściągnięto i zebrano gdzie trzeba naszytymi diamencikami. Nie
mogłam uwierzyć, że ktoś podarował mi taki prezent. Mówiąc ktoś, miałam na
myśli Kierana.
Kieran
„Będziesz zadowolony! Całe hrabstwo
się dowie, zobaczysz!” – Te słowa wciąż chodziły po mojej
głowie. Nie czułem się tak, jakby chciała tego moja matka. Beatrice uwielbiała
wystawne przyjęcia, bankiety i bale, dlatego też postanowiła zorganizować
imprezę z okazji mojego powrotu. Oczami wyobraźni widziałem ze sto wampirów,
jakie przybędą na tę ucztę. Nasza rodzina ma sporo znajomych, a o poddanych nie
wspomnę. Takie maskarady w zwyczaju miały jeden cel: najeść się do syta nie
zawracając sobie głowy uciekającymi ludźmi. Bo nie o jedzenie tu chodziło lecz
o ludzką krew, która miała przelewać się przez kieliszki. Chciałem się cieszyć fetą,
jednak coś mi mówiło, że nie będę wystarczająco usatysfakcjonowany. Wiedziałem,
że Grace zepsuje mi tę chwilę, w której powinienem błyszczeć w świetle
reflektorów. Z nieznanych mi przyczyn ta mała dziewczynka uwielbiała grać na
moich nerwach i przeciągać szalę na swoją stronę. Pojęcia nie miałem, jak ona
to robiła!
Z szerokim uśmiechem przyklejonym do twarzy, który był
tak apodyktycznie sarkastyczny, wtargnąłem do jej komnaty. Podskoczyła na
krześle przestraszona, ale w oczach już dostrzegłem wrogość.
– Nikt cię nie nauczył pukać?
– Mam pukać do własnych komnat? – zadrwiłem, spoglądając
na suknie, którą trzymała w ręce. Obnażyłem swoje kły, zadowolony.
– Na obecną chwilę to moja komnata i nie życzę sobie,
abyś tak tu właził. Mogłam przechadzać się naga.
– Lubię nagość. Zwłaszcza w twoim wydaniu – zironizowałem,
siadając na krześle. Grała ze mną w grę, a ja i tak byłem tego świadomy. Odgrywała
przede mną wściekłą, mimo to wiedziałem, że cieszy się z podarunku. – Dobrze
leży? – Wskazałem na kieckę. Grace wzruszyła ramionami, udając nieprzejętą, lecz
dostrzegłem ten błysk w oku.
– To dobry prezent na przeprosiny.
– Przeprosiny? – powtórzyłem zdziwiony. – Niby za co
miałbym cię przepraszać?
– Za naszą ostatnią kłótnię, w której o mało co, a byś
mnie udusił? – Aż poczułem sarkazm jaki bił od tego zdania.
– Rodzina królewska nie przeprasza. Nie mamy tego w
zwyczaju. Suknia jest na bal, który odbędzie się dzisiaj wieczorem. Uznałem, że
przyda ci się taki prezent.
– Jaki bal?
– Z okazji mojego powrotu.
– Czy ja dobrze słyszałam? Urządzają bal na twoją cześć?
– To pomysł matki, nieważne. – Machnąłem ręką i
podszedłem do drzwi. – Przyjęcie jest dziś wieczorem. Zrób mi przysługę i
skorzystaj z tego podarunku, inaczej będziesz wyglądać niestosownie do
sytuacji.
– Nigdzie nie pójdę! – Wrzasnęła zbulwersowana. Moje zęby
zacisnęły się i nagle ogarnęła mnie furia.
– Pójdziesz! Wszyscy tam będą, nawet ty!
– Myślisz, że całe miasteczko przyjdzie, bo wielmożny
książę zjawił się w swoim królestwie? Przecież ci ludzie nawet cię nie znają!
– Ludzi będzie tam akurat garstka – dodałem z przekąsem i
uśmiechnąłem się z satysfakcją. Już widziałem ten strach wypisany na twarzy.
Tak,
dziewczynko, będą tam same wampiry.
Grace
Odziana w granatową suknię, która była odrobinę za długa,
stałam u szczytu schodów, ściskając mocno barierkę. Serce biło mi z
niewyobrażalną szybkością, a w ustach brakowało śliny. Czułam, że się pocę, bo
ręce miałam całe mokre. Raz po raz przygładzałam niesforne kudły, które opadały
na moją twarz. Samanta wykonała arcydzieło na mej głowie. Miałam poskręcane
loki, które były upięte w wysoki kok, a luźne kosmyki zostały natapirowane,
spryskane lakierem i pozostawione frywolnie na mojej buźce, dzięki czemu mogłam
się za nimi schować. To jednak nie pomagało w opanowaniu strachu. Za chwilę znajdę się w pokoju pełnym
wampirów! Opanuj się, Grace! – Krzyczały moje myśli. Po chwili wielkie
wrota zostały otwarte, a moim oczom ukazała się ogromna sala balowa.
Stanęłam na schodach prowadzących w dół i czułam, jak
niemal wszystkie pary oczu są zwrócone w moją stronę. Ponad sto potworów
wpatrywało się we mnie, szepcząc po cichu. Wyglądali prawie jak ludzie, jednak
ich blada, niemal przeźroczysta cera mówiła co innego. W dodatku te oczy –
przepełnione czerwonym jadem. Wtem orkiestra zaczęła grać jakąś balladę, co
spowodowało ruch na parkiecie. Zajęłam się podziwianiem przestrzeni. Nie
umiałam opisać w słowach tego, co widziałam. Komnata była prostokątna, ściany
wykonane z marmuru, na których zostały wyrzeźbione jakieś postacie. Wszystko
mieniło się złotem i srebrem. Z sufitu zwisały ogromne, diamentowe żyrandole. Posadzka
tak błyszczała, że widziałam w niej swoje odbicie. Wokół tańczyli ludzie, a
raczej wampiry – każdy z nich wyglądał oszałamiająco. Mężczyźni ubrani w
garnitury, a kobiety w długie, wieczorowe suknie. Między stolikami, jakie
mieściły się po prawej stronie gonili kelnerzy we frakach. Spojrzałam w górę,
na antresolę. Nie było tam miejsca na tańce.
W centralnej części pomieszczenia dostrzegłam dwa krzesła
ułożone na podeście. Wiedziałam, że na jednym z nich zasiada król tego
miasteczka. Przełknęłam głośno ślinę, wyobrażając sobie jak bardzo jest on
straszny. Skoro Beatrice przeraziła mnie swoją urodą i zachowaniem, nie miałam
wątpliwości, że król będzie jeszcze bardziej przerażający.
Z tłumu starałam się dostrzec Kierana, ale nigdzie go nie
było. Nie liczyłam na rozmowę czy prywatny taniec z księciem, jednak stałam na
schodach samiutka jak palec i nieco mnie to martwiło. Nikogo tu nie znałam i
miałam wrażenie, że każdy kto na mnie patrzył chciał mnie zjeść.
– Znowu się spotykamy.
– Fabian. – Odwróciłam się gwałtownie i ujrzałam brązowe
tęczówki oczu, które uśmiechały się do mnie radośnie. – Co tu robisz?
– Zostałem
zaproszony, poza tym wiedziałem, że tu będziesz. – Odwzajemniłam uśmiech i
podałam mu swoją dłoń. Razem zeszliśmy ze schodów i przystanęliśmy gdzieś na
uboczu. Wypatrzyłam pod jedną ze ścian grupkę ludzi, którzy badawczo
przyglądali się mojej osobie. Czy wiedzieli, że jestem człowiekiem?
– Wyglądasz dziś zjawiskowo. Tak słodko, że mógłbym cię
schrupać. – Wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia. Wiedziałam, że nie mówił tego
dosłownie, ale jednak był wampirem. Mogłam spodziewać się wszystkiego. – Przepraszam,
nie chciałem cię wystraszyć.
– Nic się nie stało. – Nastała między nami niezręczna
cisza, którą szybko chciałam przerwać. No
powiedz coś wreszcie! – warczała moja podświadomość, ale jak na złość,
żaden temat nie przychodził mi na myśl. Po cichu modliłam się tylko, żeby
Kieran nie natknął się na nas przypadkiem. Już ostatnio pokazał mi swoje
niezadowolenie, gdy poznałam Fabiana.
– Wyjdziemy na taras? Trochę tu tłoczno – zasugerował,
wskazując ręką na szklane wrota prowadzące na zewnątrz. Zawahałam się. Nie
znałam go na tyle, by móc ufać jak Kieranowi. Właściwie, ich obu nie znałam na
tyle, by wierzyć, że nic mi się nie stanie. Choć Gilmore był czasami
zaskakująco miły, to i tak wiedziałam, że nie mam żadnych podstaw, by mu zaufać
w kwestii własnego bezpieczeństwa. Nie mogłam pokładać nadziei w żadnym z
wampirów, bo byli wampirami. I to ich tłumaczyło.
W obawie przed Kieranem, zgodziłam się na wyjście. Nie
odeszliśmy daleko, bo tuż za rogiem była mała altanka, w której się
zadomowiliśmy.
– Jak się czujesz?
– Fizycznie nie narzekam, z psychiką trochę gorzej.
Przeraża mnie jeden wampir, a co dopiero setka – odparłam, nim zorientowałam
się, co w ogóle plotę.
– Myślisz, że Książę zrobił to specjalnie? – Samo słowo
„książę” zabrzmiało dla mnie dość ekscentrycznie. No, bo jak to brzmi? Jakbym
żyła w średniowieczu.
– Nie sądzę. Dowiedziałam się, że to jego matka wyprawia
maskaradę. – Zadrżałam na myśl o Beatrice. Z dziwnych powodów ta kobieta mnie
przerażała. Przypominała mi Carycę Katarzynę. Taka piękna, a zarazem tak bardzo
brutalna. Fabian dostrzegł moje ciarki na rękach i ściągnął marynarkę,
zarzucając mi ją na ramiona. To zaskakujące, że przypominał bardziej człowieka
niż potwora. Był inny od mojego porywacza. Nieco nieśmiały, radosny, a przede
wszystkim interesowało go moje samopoczucie. Tak strasznie różnił się od
Kierana.
– Czy mogę być bezpośredni i troszeczkę wścibski? – Zerknęłam
na niego zaskoczona. Znów udowodnił mi, że liczy się z moim zdaniem. Skinęłam
głową. – Czy Kieran cię porwał? – Po raz kolejny zdziwienie namalowało się na
mojej twarzy. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. W końcu najpierw uratował mi
życie, a dopiero potem zamknął w lochach. Sama nie umiałam tego pojąć. Po co to
zrobił? Jaki miał w tym cel? Tyle pytań, na które nigdy nie dostanę odpowiedzi.
Poruszyłam się niespokojnie na małej ławeczce i spojrzałam na księżyc, który
widniał na ciemnym niebie.
– Wybacz, głupie pytanie. Nie wiem, po co je zadałem. Przepraszam
– odparł zmieszany i wstał z ławki. – Przyniosę nam coś do picia.
Spuściłam wzrok i czekałam zastanawiając się, czy
kiedykolwiek wrócę do domu. A chcesz
tego? Nadmieniła moja podświadomość. Czasem warto skupić się na tych
dobrych wspomnieniach i wypędzić te złe. Co jednak, jeśli one nie chcą odejść?
Miałam ich tak wiele. Moje życie do czasu śmierci rodziców było zwyczajne,
całkiem przeciętne. Byłam normalną nastolatką, która chciała jak każda inna
wyrwać się z Londynu i wyruszyć w nieznaną podróż. Chodziłam na imprezy, posiadałam
wielu przyjaciół, którzy oczywiście następnie okazali się być zwykłymi
znajomymi. Miałam ojca i matkę. Dwoje kochających ludzi, którzy uczyli mnie,
jak mam żyć. A potem? Potem poznałaś
księcia wampirów, idiotko!
– Tutaj jesteś. – Dobiegł do moich uszu cudzy głos.
Podniosłam głowę i zobaczyłam Kierana. Po raz pierwszy w życiu pomyślałam, że jest
seksowny. Ubrany w elegancki, czarny garnitur ze złotymi spinkami oraz czerwonym,
mocno krwistym krawatem, wyglądał jak ktoś, w kim mogłabym się zakochać. I
nawet te blizny na całym ciele, wyjątkowo dodawały mu uroku. Mimo to dreszcz
przeszedł po moimi ciele.
– Nie powinnaś być w środku? Mamy nieco chłodną noc.
Jeszcze się przeziębisz.
– Nie udawaj, że obchodzi cię moje zdrowie – warknęłam
głośno, dając mu do zrozumienia, że nie chcę z nim rozmawiać. Uniósł brwi i
wsadził ręce do kieszeni, przyglądając się marynarce, którą miałam zarzuconą na
ramiona.
– A to co?
– Część garnituru? – rzekłam głupio, kupując sobie czas.
Wiedziałam, że za chwilę wyprowadzę go z równowagi.
– A do kogo ta część należy?
– Do mnie, mości książę. – Serce podeszło mi do gardła,
gdy w progu stanął Fabian. Ich spojrzenia się spotkały i mieli dokładnie taki
sam wyraz twarzy jak w dzień, w który tu przybyłam. Wrogość i nienawiść biła od
nich na kilometr. Czułam, że za chwilę będzie gorąco i ktoś ucierpi, a
najgorsze w tym wszystkim było to, że doskonale wiedziałam kto. Kieran był
księciem. Nikt nie sprzeciwiał się rodzinie królewskiej. To oni rządzili
wampirami, tak jak nami Premier i cała monarcha. Dodajmy do tego fakt, że ci
tutaj się nie patyczkowali. Zamiast więzienia mieli swoje narzędzia tortur,
którymi były kły, ostre jak brzytwa.
– Grace, powinnaś wrócić do środka – syknął Kieran, nie
spuszczając wzroku z mojego towarzysza. Stanęłam między nimi, gotowa do ataku.
– Nigdzie nie idę.
– To był rozkaz. Chyba nie muszę ci przypominać, że
jestem pieprzonym księciem i musisz mnie słuchać! – Tym razem ton jego głosu
był ostry i stanowczy. Serce waliło mi jak młot, mimo to nawet nie drgnęłam.
– Możesz być sobie księciem wampirów, ale ja jestem
człowiekiem i nie będziesz mi mówił, co mam robić. – Złość aż kipiała z jego
twarzy. Zmrużył oczy i westchnął niezauważalnie. Po chwili jednak dostrzegłam
szyderczy uśmiech. Już wiedziałam, że coś wymyślił.
– W takim razie pożegnaj się ze swoim przyjacielem, bo
właśnie wychodzi.
– Słucham? Nie możesz!
– Właśnie, że mogę! – Przywarłam do ramienia Fabiana i
chwyciłam go kurczowo, jakbym chciała obronić go własnym ciałem. Złotowłosy
miał niemy wyraz twarzy. Wiedziałam, że nic nie mógł zrobić.
– Jeśli on odejdzie, ja zrobię to samo – zagroziłam mu.
Przecież zdołałabym uciec z Fabianem. Razem podróżowalibyśmy po świecie.
Traktowałby mnie tysiąc razy lepiej niż Kieran.
– W porządku, Grace – odezwał się nagle wampir i chwycił
mnie za rękę. – Nic się nie dzieje. Jeśli Książę uważa, że jestem dla niego
zagrożeniem, to odejdę.
– Nie, nie zostawiaj mnie samej.
– Zegar tyka…
– Zamknij się! – Krzyknęłam na Kierana, który stał z boku
i z cynicznym uśmiechem przyglądał się całej tej scenie. W danej chwili byłam
bardziej wściekła niżeli przerażona. Jak on mógł?
To nie koniec,
jeszcze się spotkacie.
Patrzyłam jak Fabian opuszcza dwór i niknie gdzieś w
ciemności. Nie chciałam tu zostawać, zwłaszcza z Kieranem.
– Co to miało być, do licha?! – Wrzasnęłam, zbliżając się
do niego na tyle blisko, że dzieliły nas raptem centymetry.
– To wampir. A ty jesteś chodzącym pokarmem. W każdej
chwili mógł się na ciebie rzucić.
– Oj, ja ci powiem, kto się zaraz na ciebie rzuci! –
Ryknęłam i zaczęłam go bić gdzie popadnie. Kopałam, drapałam i uderzałam
pięściami o jego tors, a on nadal stał niewzruszony, jakby moje ciosy do niego
nie docierały. Byłam okropnie zbulwersowana faktem, że nie potrafiłam go
skrzywdzić. Nie miałam na tyle siły.
– Grace, uspokój się.
– Sam się uspokój! Nienawidzę cię! – Wrzasnęłam przez łzy
i wbiegłam do sali balowej. W środku nic się nie zmieniło – nadal grała muzyka,
pary wirowały na parkiecie, a zmęczeni goście przesiadywali w stolikach,
cichutko ze sobą rozmawiając. Tylko grupka ludzi poruszała się niespokojnie w
kącie, jakby przeczuwali coś złego. Kiedy wkroczyłam, uważnie na mnie
spojrzeli, a kobieta o blond włosach skinęła głową w stronę wysokiego mężczyzny
w garniturze, który gdzieś się ulotnił. Nie miałam ani chęci, ani ochoty
dowiadywać się, o co im chodziło. Przystanęłam na jednym stopniu schodów i
podziwiałam całą maskaradę, gardząc wszystkimi wampirami w sali.
Może i Kieran był księciem, ale nic nie tłumaczyło jego
zachowania. Nie byłam niewolnicą i nie zamierzałam spełniać jego zachcianek.
Kiedy tak stałam pełna złości, tłumiąc w sobie gniew i
zaciskając pięści, podszedł do mnie jeden z wampirów. Wyglądał bardzo
przystojnie. Był właścicielem brązowych, krótko przystrzyżonych włosów,
wystawały mu nieco kości policzkowe, a przy tym wszystkim miał śniadą cerę. Na
oko liczył jakieś 37 lat, ale i tak wiedziałam, że może mieć nawet ze trzy
wieki.
– Wszystko w porządku?
– W jak najlepszym – zironizowałam, odwracając wzrok. Nie
chciało mi się rozmawiać, a już na pewno nie z wampirem.
– Nie mieliśmy okazji się poznać. Jestem Viper –
wyciągnął dłoń w moją stronę, jednak jej nie uścisnęłam. – Co tym razem zrobił
mój brat?
– Kieran jest twoim bratem? – Pokiwał głową, a ja
przewróciłam oczami. Świetnie, kolejny
Gilmore będzie mi się naprzykrzał, pomyślałam szybko. Zamilkłam, nie chcąc
nic odpowiedzieć. Już wcześniej mogłam się domyślić, że to rodzina. Mieli te
same rysy twarzy i budowę ciała. Różniły ich tylko oczy i brak wielkiej ilości
blizn. Kieran miał ich mnóstwo, jakby kiedyś uczestniczył w jakiejś wojnie,
Viper natomiast miał tylko jedną bliznę. Rozpoczynała się przy skroni i
ciągnęła aż po szyję. Kto zadał im tyle ran? Czy to ze względu na to, że są
wampirami, czy może mają tylu wrogów i każdy czyha na ich życie? Nie
dostrzegłam u Fabiana jakiejkolwiek rysy na ciele, a Kieran miał ich pełno i
szpeciły zarówno jego twarz jak i całe ciało.
– Co jest między wami, jesteście parą? – Usłyszałam nagle
i omal się nie zakrztusiłam własną śliną. My?
Parą? Za żadne skarby! Nim odpowiedziałam musiała minąć jakaś chwila.
– Nie ma pomiędzy nami nic, co mogło by się wydawać, że
jest. Poza tym, nie mam najmniejszej ochoty rozmawiać z twoim bratem.
– W takim układzie zapytam inaczej – odparł i spojrzał
prosto w moje oczy. Miałam wrażenie, że zagląda mi w głąb duszy. Jego
spojrzenie sprawiło dreszcze na moim ciele, które wcale nie były przyjemne. –
Co jest między tobą a Fabianem Sheridanem?
– Nic – odpowiedziałam automatycznie. Nieco irytował mnie
starszy wampir tymi pytaniami. Czułam się niekomfortowo. – To tylko znajomy.
– Uważaj na niego. Jest wampirem.
– Jak wy wszyscy – skwitowałam dumna z siebie i oddaliłam
się od Vipera na bezpieczną odległość. Co oni sobie myśleli? Każdy w tej sali
był wampirem, każdy mógł się na mnie pożywić i każdy mógł mnie skrzywdzić.
Dlaczego więc tak bardzo ostrzegali mnie przed Fabianem?
Kieran
Byłem wściekły na Grace za to, co zrobiła. Powinna mnie
posłuchać i nie spotykać się z tym krwiopijcą. Ten jej uparty charakterek
doprowadzał mnie do szału. Nigdy nie miałem problemu z kobietami. Zawsze do
mnie lgnęły jak muchy do lepu. Ona była inna. Może dlatego, że zamknąłem ją w
złotej klatce. Ale czego ona chciała?
Nie znałem Fabiana. Nie wiedziałem nic o jego osobie,
jednak więzy krwi są takie same. Ludzie się nie zmieniają, wampiry tym
bardziej. Żadne z nas, zarówno jak i za życia, tak i po śmierci zostaje taki
sam. Byłem pewny, że krew, która kiedyś płynęła w rodzinie Sheridana nadal w
nim tkwi.
Upewniłem się, że Fabian opuścił nasz dwór, w dodatku
przy bramie postawiłem na straży moich dwóch wiernych strażników i wróciłem na
salę balową. Na tronie dostrzegłem mojego ojca, który rozmawiał z jakąś damą.
Westchnąłem tylko na myśl o tym, że będę musiał z nim porozmawiać. Od przyjazdu
minęło już parę dni, a ja nadal zwlekałem z naszym spotkaniem. Ojciec był
surowy i bezwzględny, ale za to bardzo cierpliwy. Wiedziałem, że sam nie zrobi
pierwszego kroku.
Przemknąłem między grupką wampirów, którzy na mój widok
tylko się kłaniali. Brakowało mi tego, tych poddanych, tej całej masy ludu,
jaka była mi oddana.
– Leila! – Wrzasnąłem za siostrą, ale mój krzyk gubił się
w muzyce. – Leila. – Dotknąłem jej ramienia i zmusiłem, by spojrzała na mnie.
– Czego?
– Widziałaś gdzieś Grace?
– Nawet nie wiem, jak ta mała wywłoka wygląda. –
Spiorunowałem ją wzrokiem. Wywłoką zdecydowanie była Leila. Nie raz widziałem,
jak kusiła ludzi i wykorzystywała ich do własnych potrzeb, a potem uśmiercała.
Taka modliszka z niej. Kompletnie płytka jak sadzawka, z niewielką ilością
niespodzianek.
– Nie mogę się doczekać dwunastej – powiedziała z
przekąsem i oblizała usta. Podążyłem w kierunku, w którym patrzyła. Stała tam
grupka ludzi. I nagle przypomniałem sobie jaki jest cel tej uczty. Prawdziwa
kolacja dla wampira. Złapałem się za głowę i biegiem ruszyłem wśród tłumu.
Północ miała wybić za pięć minut, a to oznaczało, że dokładnie wtedy wszystkie
wampiry rzucą się na bezbronne istoty. Musiałem znaleźć Grace. Rozpaczliwie
szukałem skrawka granatowej sukni, ale nigdzie go nie widziałem. Zacząłem się
martwić, że nie zdążę. Nie chciałem, by moja niedawno zdobyta towarzyszka
została pożarta przez jednego z wygłodniałych krwiopijców.
Rozglądnąłem się niespokojnie po sali. Większość
tańczyła, kelnerzy nadal biegali w kółko. Doskonale wiedzieli, co za chwilę się
stanie. W zachodnim skrzydle dostrzegłem Vipera z matką. Pogrążeni w rozmowie
zerknęli na mnie niespokojnie.
– Gdzie jest Grace? – spytałem spanikowany. Popatrzyli na
mnie jak na głupca. – Co się tak dziwicie? Za chwilę północ! – Jakby na
potwierdzenie moich słów zegar wybił 3 minuty do nowego dnia. Po raz kolejny
omiotłem wzrokiem otoczenie i dopiero wtedy ujrzałem na schodach niebieski
materiał sukni.
– Grace! – Wrzasnąłem na całe gardło. Stała w połowie
schodów niewzruszona sytuacją i tym, co za chwilę ją czeka. Kątem oka widziałem,
jak dwóch obcych wampirów obnaża swoje kły na jej widok. Stali z boku i tylko
czekali na dwanaście uderzeń zegara. Mieli nieczyste myśli.
Podbiegłem do dziewczyny i chwyciłem ją za łokieć.
– Musisz stąd wyjść.
– Serio? Najpierw wyrzucasz Fabiana, jedynego normalnego
wampira, z którym rozmawiam, a teraz mnie? – Nie miałem czasu na jej sarkazm.
Zegar zadzwonił już sześć razy.
– Za chwilę zrobi się nieprzyjemnie.
– Mam w nosie twoje rozkazy.
Ósme uderzenie.
– Grace, nie ma
czasu na przegadywanie, musisz stąd uciekać.
Dziewiąte uderzenie.
– To, że jesteś księciem, nie oznacza, że mam cię
słuchać!
Jedenaste uderzenie.
– Wynoś się stąd! – Wrzasnąłem i popchnąłem ją w stronę wyjścia.
Wybiła północ.
To była rzeź. Kiedy zegar zadzwonił dwanaście razy,
muzyka przestała grać, a pomieszczenie wypełniły krzyki. Niemal każdy wampir,
jaki znajdował się w sali balowej rzucił się na swoją ludzką ofiarę, którą już
wcześniej sobie upatrzył. Zdążyłem zobaczyć Leile rozdzierającą gardło wysokiemu
mężczyźnie w pelerynie, gdy Grace głośno zapiszczała. Uzmysłowiłem sobie, że
nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Pośpiesznie wypchnąłem ją za drzwi i
nakazałem biec do komnaty. Przeraźliwe piski niosły się echem po całym
korytarzu. Wiedziałem, że teraz będę musiał się dwa razy bardziej postarać, by
zdobyć jej zaufanie.
No cześć moje wygłodniałe potworki ;). W sumie, rozdział miał pojawić się za jakieś pare dni, ale widzę, że niektórzy są głodni wrażeń, więc est dzisiaj. I śmiało mogę powiedzieć, że ten rozdział jest tak jakby zapowiedzią. Mam ogromną nadzieję, że poczynania naszej dwójki bohaterów się Wam spodobają.
I tak się zastanawiam, czy nie przydałaby się może zmiana szablonu? Nie, żeby ten mi się znudził, czy coś, ale myślę o Was i nie wiem, czy dobrze się Wam czyta w takich barwach.
Znalazłam parę błędów stylistycznych, ale nie wiem czy chcesz o nich słyszeć. A po za tym, nie możesz napisać że jeszcze bardziej go ''znienawidzi'' ;) bo on ją uratował ;)
OdpowiedzUsuńJeśli to jest tylko przedsmak przyszłych wrażeń, to niesamowicie zaostrzyłaś mój apetyt. Czekam na główne danie z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się z Olą - myślę, że Grace będzie jeszcze bardziej wkurzona, już z tego powodu, że ją zabrał na ten bal, narażając na niebezpieczeństwo. Ratunek w tej sytuacji straci na znaczeniu.
Wyłapałam błąd logiczny. Skoro czas się jej dłużył, powinnaś napisać, że np.: wydawało jej się, że przybyli tu tygodnie temu, a minęło raptem kilka dni.
Pozdrawiam,
roxette16
OMG!
OdpowiedzUsuńTa rzeź to dopiero coś! Nie spodziewałam się czegoś takiego!
Kieran jest tak bardzo uroczy! Nie wiem czemu Grace tak źle go ocenia.. W końcu, aż 2 razy ją uratował. Rozumiem, że ją porwał i na ogół nie jest za miły ale robi dla niej dużo.
Fabian jest dziwny.. wydaje mi się, że pragnie poderwać Grace, żeby dopiec naszemu kochanemu Kieranowi.
Z drugiej strony ciekawe czemu aż tak bardzo się nie znoszą. :)
Świetny rozdział!
Czekam na kolejny!
Pozdrawiam.
Karolina S.
Jak ja kocham Fabiana :D Normalnie taki z niego słodziak, ze to poezja :D A Kieran jest po prostu...Zazdrosny :P co w sumie też mi się podoba. A Grace cholernie uparta i w sumie to ma dziewczyna prawdziwego pecha, że znalazła się w takim miejscu o takiej porze...współczuję. Ale jednak Kieran jej pomógł, czym rozwiał resztkę moich wątpliwości że jednak chce ją zjeść :P tego bym chyba nie przeżyła. I zastanawiam się, bo jeżeli to ma być przedsmak przyszłych wydarzeń, to ja JUŻ chce nowy rozdział :D Nie wiem, nie doczekam się chyba...I zastanawia mnie ojciec Kierana, jeśli rzeczywiście jest taki surowy, to współczuję chłopakowi i Grace w sumie też, bo pewnie jej też się trochę oberwie po plecach...No nic, mam tylko nadzieję, że szybciutko dodasz kolejny rozdział, bo już się kurde kolejnej akcji nie mogę doczekać! Pozdrawiam i ściskam :*
OdpowiedzUsuńSekretna
I własnie teraz polubiłam Grace. Sama nie wiem, chyba przez Kierana. Gołym okiem widać, że on się podoba jej, a ona jemu. Ugh, czemu sobie tak uprzykrzają życie? Chyba jako jedyna nie lubię Fabiana. Jestem team Kieran, więc ufam jego intuicji i sądzę, że Sheridan nie jest dobry, tylko tak udaje. Mam pewną tezę, że może chce zemścić się na Kieranie i zabić Grace? Przynajmniej tak mi się wydaje i to jest prawdopodobne, bo wrogość aż od nich kipi.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, jak będzie wyglądać spotkanie Kierana z ojcem. Nie widzieli się parę lat, a jak już powiedział, że ojciec jest surowy... Hm, chociaż mam nadzieję, że przytuli go i powie "tęskniłem za tobą".
I biedna Grace. Kieran za późno powiedział jej o tym, że wampiry o 12 zabijają ludzi. Widziała to na własne oczy. Aż jej współczuje.
Czekam na następny. ;)
Pozdrawiam gorąco!
I z chęcią zobaczyłabym kolejne cudeńko (czyt. szablon) w Twoim wykonaniu ;D
UsuńTeam Kieran! :)
UsuńRobi się tu już niezły fanklub naszego kochanego wampirka. ^^
Dzisiaj zaserwowałaś nam wspaniałą ucztę. To jest chyba mój ulubiony rozdział jak do tej pory. Był on przyjemnej, odpowiadającej mi długości :) Co do jego fabuły, to strasznie spodobał mi się bal u wampirów i jego pełne napięcia zakończenie. Fakt jak Kieran przed północą szukał Grace, przypomniał mi moment rodem z kopciuszka- jak książę gonił dziewczynę, ale znalazł po niej jedynie pantofelek. Cieszę się, że Twoja wersja kopciuszka chyba zakończyła się pozytywnie. Przynajmniej gdy zegar wybił północ nasz wampir znalazł jeszcze całą dziewczynę a nie np. jej stopę :) Bardzo spodobał mi się fakt budowania napięcia- bicie zegara przeplecione z wypowiedziami głównych bohaterów. Co do Fabiana. Ten wampir wydaje mi się być za grzeczny i za dobry, dlatego wzbudziło to moje podejrzenia. Myślę, że tak naprawdę on coś kombinuje i Kieran jest tego świadomy, dlatego tak chroni i pilnuje Grace.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dziś tak chyba trochę krócej ale ten komentarz powstaje w sumie trochę w pośpiechu. Co do Twojego pytania pod wcześniejszym rozdziałem. Jeszcze z niczym nowym nie wystartowałam i myślę, że w tym miesiącu raczej mi się nie uda. Chcę sobie napisać kilka rozdziałów na zapas, żebym w razie kryzysu weny nie zawieszała bloga. Jak już coś się „urodzi” to dam znać.
Znowu z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Podsumowując: główne danie było wyśmienite, ale nie mogę doczekać się jaki podasz nam deser :) Pozdrawiam i mam nadzieję, że wena będzie dopisywała Ci dalej :)
Hej! Jestem pod wrazeniem. Opowiadanie cudowne i nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu. Wg mnie Grace jeszcze bardziej znienawidzi Kierana, bo przeciez kolejny raz uratowal.jej zycie. Wg mnie jest za bardzo.wybuchowy ale co sie dziwic, dziewczyna wcale nie jest za bardzo normalna :D
OdpowiedzUsuńSerio? Musialas skonczyc w takim momencie, gdzie zaczyna sie najciekawsze?;)
Co do szablonu. Hmm nie widze go bo jestem na telefonie, ale jakby czcionka mogla byc troszke jasniejsza, bo ciezko sie czyta wieczorami. Oczy juz bola a na telefonie tekst jest troche ciemny. Nie sprawdzalam, jak to wyglada na komputerze.;)
Zycze duuuzo weny i pozdrawiam, Kasiequ.;3
"Właściwie, wszystkie nasze sprzeczki tak się kończyły, choć nie często do nich dochodziło." Naprawdę nie często? :D
OdpowiedzUsuń"Bez ramiączek, ze zdobionym gorsetem w srebrne kryształki, sięgała do kostek. Dół kreacji przypominał klosz. Spódnica rozszerzała się ku dołowi, a niemal omiatający podłogę materiał ściągnięto i zebrano gdzie trzeba naszytymi diamencikami." Jeśli suknia sięgała kostek, to materiałowi jeszcze daleko do omiatania podłogi.
"Byłam normalną nastolatką, która chciała jak każda inna wyrwać się z Londynu i wyruszyć w nieznaną podróż. Chodziłam na imprezy, posiadałam wielu przyjaciół, którzy oczywiście następnie okazali się być zwykłymi znajomymi." Nie kochana, nie byłaś zwykłą nastolatką. Osoby, które decydują się na samobójstwo zwykle mają dość poważne problemy z psychiką i nie jestem pewna, czy tak dobrze wspominałyby przeszłość :D
Ciekawy rozdział. Kurcze, chyba na miejscu Grace próbowałabym uciec z tej rezydencji. Dziewczyna z jednej strony się buntuje, a z drugiej słucha poleceń Kierana. Biedna - po wydarzeniach na balu będzie miała traumę. Ten Fabian jest intrygujący nie wiadomo, czy che pomóc Grace, czy też jej zaszkodzić.
Co do szablonu, to już się wypowiadałam: jest ładny, tylko że ciemne tło utrudnia czytanie :)
O rany, rany! To chyba najlepszy rozdział, jaki do tej pory przeczytałam na tym blogu :> A ta końcówka jest nieziemska! Widzę, że powoli akcja nabiera tępa i strasznie się z tego cieszę :D Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
PS. Ja bym tam nie zmieniała szablonu, mi się dobrze czyta ;)
'Czas w pałacu dłużył się niemiłosiernie. Wydawało mi się, jakbyśmy dopiero wczoraj tu przybyli, a tymczasem minęło kilka dni. " - to by oznaczało, że czas płynął jej szybko, czyż nie?:D Coś w tym zdaniu trzeba zmienić.
OdpowiedzUsuńW odpowiedzi na mój poprzedni komentarz napisałaś, że pewnie znowu znienawidzę Kierana. A nic bardziej mylnego! Po tym rozdziale jeszcze bardziej go polubiłam. Co prawda fakt, że na tym przyjęciu wampiry zrobiły rzeź jest dla mnie potworny i to na pewno nie przekonało mnie do nich, ale jeśli chodzi o Kierana - zyskał w moich oczach.
Czytając dokładnie, gdzieś między wierszami można znaleźć zdania, które jednoznacznie wskazują na to, że coś ma szansę być na rzeczy. Najpierw Grace przeszło przez myśl, że mogłaby się w nim zakochać i że jest przystojny, potem Kieran "wygadał się", że chce zdobyć jej zaufanie. A to są małe szczególiki, które jednak pozwalają mi myśleć, że moja teoria jest słuszna i tą dwójkę połączy kiedyś jakieś uczucie. Widać na kilometr jak on się o nią martwi. Może go denerwować, może psuć mu humor i nerwy, może jej nie znosić, ale to nie oznacza, że nie może kochać. Wiem, że wybiegam daleko w przyszłość, ale no śmierdzi mi to! :D Kieran non stop o niej myśli, bądź co bądź dba o nią i wydaje mi się, że jego niechęć do Fabiana spowodowana jest zazdrością. W końcu reaguje bardzo nerwowo za każdym razem gdy Grace tylko się do niego zbliży, więc coś to musi znaczyć. No bo czy przejmowałby się tak bardzo gdyby mu na niej nie zależało? Oczywiście mogę się mylić, ale jak na razie wszystko wygląda mi w ten sposób;D
Dlatego jeszcze bardziej i niecierpliwiej czekam na kolejny rozdział;) Ściskam i pozdrawiam!:)
A w wolnej chwili zapraszam na nowość u mnie;)
Kochana, minęło parę dni od dodania tego rozdziału, a ja już czuję pustkę w sercu.
OdpowiedzUsuńCoś ty ze mną zrobiła? :(((
Chyba się zakochałam.
O rany, schlebiają mi Twoje komplementy ;). Mam nadzieję, że jestem jedną z nielicznych, których tak chwalisz ;) (ach to ego)
UsuńSpokojnie, za jakiś tydzień coś dodam. Muszę robić odstępy bo nie nadążę z pisaniem
Jesteś jedną z nielicznych. :D
UsuńAch, i już mam wyszczerz na twarzy <3 Już się nie mogę doczekać.
To wyjdź to normalnie, jak w tych muzealnych salach przy placu w dniu obchodów św. Marka ze "Zmierzchu". Bella słysząca ich krzyki, męczące ją potem.Chciałam zapytać o kółka z menu, sama robiłaś? Czy skądś miałaś jakiś kod lub pobrałaś? Bardzo fajne
OdpowiedzUsuńNie bardzo skumałam pierwsze zdanie, ale proszę, nie porównuj mojej twórczości do pani Meyer. Szanuje ją, ale nie. Moja historia nie ma i nie będzie z nią miała nic wspólnego.
UsuńJeśli chodzi o kółka - wzięłam już dawno temu od Cissy kod, chyba z jakiejś instrukcji, nawet nie pamiętam. Reszta jest moja.
Osobiście obawiam się, że Grace teraz jeszcze bardziej znienawidzi Kierana… No cóż, jest trochę egoistyczna i myśl, że on- wredny wampir- uratował jej życie, może jej się nie spodobać… A szkoda, by wyraźnie widać, że jakaś magiczna siła ciągnie ich do siebie… Potwierdzeniem jest chociażby troska Kierana o dziewczynę, kiedy zbliżała się pora „kolacji”.
OdpowiedzUsuńTrochę się zdziwiłam, czytając ten rozdział, że Grace zrobiła się bardziej… Pokorna? Niby się przeciwstawia wampirowi, ale jednak wykonuje jego rozkazy i polecenia. Wcześniej była ona bardziej waleczna i pewna siebie…
Ciekawi i intryguje mnie Fabian… Czyżby niechęć Kierana do niego spowodowana była zazdrością?
Co do szablonu- jest ładny, ale ciemne tło trochę utrudnia czytanie… Można je zmienić, albo coś pokombinować z czcionką? Osobiście strasznie się nachylam do ekranu, żeby przeczytać. :D
Pozdrawiam i życzę weny! :D