Grace
Trzy dni. Trzy dni siedziałam już w
zamknięciu, w ponurym lochu, zimnym i wilgotnym. Wszędzie panował półmrok,
nigdzie nie było okien. Byłam pewna, że znajduję się w podziemiach. Tylko
czemu? Czemu mój porywacz mnie porwał? Nie byłam nic warta, nie miałam majątku,
moi rodzice nie zostawili mi nic w spadku. Nie byłam żadnym wpływowym
człowiekiem i nikogo też takiego nie znałam. Moja ciotka zapewne nawet nie
zauważyła mojego zniknięcia i wcale bym się nie zdziwiła na tę wieść. Zawsze
siedziałam sama w pokoju. Bardzo rzadko wychodziłam do ludzi, nawet do tej
najbliższej rodziny. Jeśli zapragnęłam zaczerpnąć świeżego powietrza wymykałam
się z domu po kryjomu, przeważnie wieczorem, albo w nocy. Nie byłam gotowa na
świat zewnętrzny;
Przestępca, który mnie przetrzymywał nigdy mi się
nie ujawnił. Nie widziałam jego twarzy, tego jak wygląda. Kiedy zasnęłam
pierwszej nocy następnego ranka w mojej celi pojawiło się świeże ubranie. Była
to groteskowa suknia z bufiastymi rękawkami. Miała niebieski odcień, natomiast
gorset odznaczał się na biało. Wszędzie były jakieś zdobienia koronkowe,
wstążki, guziki, sznurki. Moje ciuchy były brudne i śmierdzące, więc bez
większego namysłu przebrałam się w podarunek.
Czułam się jak kobieta nie z tej epoki. Ciasny
gorset opinał mój biust i niemal traciłam dech, gdy tylko się poruszałam. Było
to jednak lepsze od mokrych szmat.
– Czemu mi to robisz? – krzyczałam bezgłośnie w
cztery ściany. Nigdy nie uzyskałam odpowiedzi. Rozpaczliwie szukałam drogi
ucieczki. Stalowa krata była zbyt silna, żeby można było ją złamać. Innego
wyjścia nie było.
Miałam mnóstwo czasu na przemyślenia, więc myślałam.
Trwoniłam czas na płacz i łzy, które bezszelestnie spływały po moich policzkach
i ubraniu. Dawniej nigdy nie płakałam. Tato zawsze powtarzał, że kiedy kobieta
płacze to płacze z nią całe niebo. Więc nie płakałam.
Kieran
Echo odbijało się od ścian i niosło za sobą jej
płacz. Rozpaczliwe wołanie o pomoc, wrzaski i krzyki. Wszystko słyszałem ze
zdwojoną siłą bardzo wyraźnie, mimo że siedziałem w swoim pokoju – z dala od
podziemnych lochów. Właściwie, nie wiedziałem, po cóż zabrałem to dziewczę ze
sobą. Potrzebowałem rozrywki. W tamtą noc nad Tamizą coś mnie tchnęło do tego,
aby uratować jej marne życie. Nie wiem, czy dobrze zrobiłem.
Kolejnej nocy nie wytrzymałem. Nie byłem
przyzwyczajony do tego, że ktoś łka w mojej posiadłości. Pośpiesznie zbiegłem
schodami na dół, nie racząc nawet zapalić światła. I tak doskonale widziałem w
ciemnościach. Miałem wyostrzone zmysły. Słyszałem szepty z dalekiej odległości.
Widziałem wyraźnie, nawet w najciemniejszym zaułku, odczuwałem ból
dziesięciokrotnie większy niż inni ludzie.
Stanąłem tuż przed kratą, jaka nas dzieliła. Nie
dostrzegła nawet mojej obecności. Poruszałem się bezszelestnie. Ona wciąż
skomlała po cichu.
– Denerwują mnie twoje piski, dziewczynko –
warknąłem cicho lecz stanowczo. Podskoczyła przestraszona, szukając mnie
wzrokiem. Miała duże, zielone oczy, które przypominały głębie oceanu. Poruszyła
się niespokojnie w miejscu. Suknia, którą jej ofiarowałem nie prezentowała się
dobrze na jej ciele. Była zbyt ciasna i piła ją w niektóre miejsca, a mimo to i
tak ją włożyła.
– Nie jestem dziewczynką. – Oschły ton głosu tylko
upewnił mnie w tym, że jest przerażona. Niczym zwierzyna uciekająca przed
drapieżnikiem. Bezbronna i zdana na łaskę pana.
– Wybacz, nie poznałem jeszcze twego imienia –
odparłem zgodnie z prawdą. Szczerze mówiąc, nawet mnie ono nie obchodziło. Ona
miała być moim niewolnikiem. Miałem się rozkoszować jej cierpieniem. Spoglądać
z daleka na ból jaki jej zadałem pozostawiając przy życiu. Było mi wszystko
jedno jak się nazywa.
– Chcę cię zobaczyć. Pokaż się!
Nagle nabrała odwagi. Histeryczna paplanina
przemieniła się w surowy ton głosu, który czegoś ode mnie oczekiwał. Zaśmiałem
się mimochodem trwając wciąż przy kracie. Po raz kolejny przyszła mi myśl o
ludziach – o tym, jak bardzo się mną brzydzą.
– Nigdy mnie nie zobaczysz.
Posmutniała po twarzy, a ja odwróciłem się do niej
plecami i zacząłem oddalać się do wyjścia. Kiedy stanąłem na pierwszym stopniu
schodów usłyszałem ciche chlipanie. Z wściekłością doskoczyłem do krat.
– Czemu płaczesz dziewczę? Czy nie możesz cieszyć
się życiem? Podarowałem ci je, a ty nie widzisz w tym żadnych pozytywów!
Nie odezwała się. Schowała twarz w dłoniach i dalej
płakała. Westchnąłem ciężko. Dlaczego ludzie są takimi pesymistami? Czemu nie
potrafią dostrzec chociażby maleńkiego światełka nadziei, cienia szansy?
Ruszyłem ponownie z miejsca uspokajając się. Nie
mogłem pokazać jej swojej prawdziwej natury. Jeszcze nie teraz.
Grace
Kiedy się obudziłam, zauważyłam otwartą kratę. Chwilę się
wahałam przed ucieczką, jednak postanowiłam nie marnować czasu. To nasza szansa, wiej! – Wrzasnął mój
wewnętrzny głos. Podniosłam się z ziemi i wyszłam ze swojej celi. Podążałam korytarzem
cicho, tak aby nikt mnie nie usłyszał. Dotarłam do szczytu schodów i otworzyłam
zamknięte drzwi. Wszędzie było ciemno, ale przyzwyczaiłam się już do ciemności.
Mój instynkt desperacko szukał wyjścia, jednak ciekawość była silniejsza.
Chciałam zobaczyć gdzie jestem. Pomyślałam, że skoro krata była otwarta, to mój
porywacz dał mi wolną rękę i pozwolił odejść.
Każde nowe pomieszczenie jakie widziałam było zaniedbane
i zakurzone. Meble były przykryte białą płachtą, jakby ktoś miał zamiar się
wyprowadzać, a na niej spoczywała gruba warstwa kurzu. Napotkałam na swojej
drodze kuchnię, która była tak odrażająca, że aż nie chciało się tam wchodzić.
Dom był całkowitą ruiną. Pokoje poniszczone, pozostawione bez żadnego ładu –
jakby nikt tu od wieków nie mieszkał. Wszędzie walały się sterty gruzu i jakiś
szmat, nie było ogrzewania, a okna trzeszczały pod wpływem wiatru.
Zastanawiałam się jak ktoś mógł mieszkać w takich warunkach. Czy było to w
ogóle możliwe?
Nagle stara podłoga skrzypnęła pod moimi stopami, a ja
poczułam, jak oblewa mnie pot. Mój głos w głowie się najeżył i wystawił kartkę
z protestem. Coś przemknęło przede mną co sprawiło, że serce zaczęło szybciej
bić. Po jakiejś minucie zauważyłam zarys postaci – wysokiego mężczyznę. Stał
oparty o jedną ze ścian i przyglądał się mojej osobie. Nie widziałam jego
twarzy, było za bardzo ciemno, ale mogłam przysiąc, że to mój porywacz.
– Podziwiasz widoki?
Zmieszana, nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Mój
oprawca przesunął się dalej w cień, tak, żebym nie mogła go zobaczyć. Naprawdę
nie rozumiałam jego intencji.
– Krata była otwarta więc…
– A ,tak, postanowiłem, że dam ci rozprostować nogi. Nie
oszukujmy się, lochy nie są zbyt duże. – Po raz kolejny przesunął się dalej,
jakby mnie unikał, choć ton jego głosu świadczył o tym, że wcale się mnie nie
bał. Wręcz przeciwnie, był pewny siebie i zadziorny. Wiedziałam już, że nigdzie
stąd nie ucieknę. W jakiś sposób on mnie kontrolował i wiedział o każdym moim
posunięciu. Było to trochę przytłaczające zważywszy na fakt, że nie mogłam
nawet załatwić swoich fizjologicznych problemów bez jego obecności.
– Czegoś tu nie rozumiem. Najpierw uratowałeś mi życie,
wskoczyłeś za mną do wody, a potem zamknąłeś na cztery spusty w tej ruderze. Po
co to wszystko?
– Hej! Ta rudera to mój dom! – Obruszył się podchodząc do
okna. Stał tyłem do mnie, ale mogłam zobaczyć budowę jego ciała. Miał około
metr osiemdziesiąt wzrostu, a przy tym był dobrze zbudowany. Nie za gruby, ale
też nie za chudy. Widziałam, jak po jego ręce ciągnęła się długa, szkarłatna
blizna kończąca się dopiero przy nadgarstku. Zadrżałam, a on to wyczuł, jednak
wcale się tym nie przejął.
– Wiem, że nie są to najlepsze warunki do życia, ale to
mi wystarcza. Ten dom nie zawsze tak wyglądał. Kiedyś był elegancki i schludny,
a żyło w nim z tuzin osób.
– Co się z nimi stało? – zapytałam może nie z ciekawości,
a po to żeby odwrócić jego uwagę. Kątem oka widziałam uchylone drzwi. To mogła
być moja szansa. Liczyłam na to, że za nimi jest droga ucieczki. Oprawca mówił
dalej, a ja pomalutku przesuwałam się w stronę pomieszczenia.
– Zostali zamordowani. Wszyscy, po kolei. Zabito ich z
zimną krwią, nie patrząc na to czy były to dzieci czy kobiety.
Byłam już o krok od otwarcia drzwi, gdy po raz kolejny
pod moim ciężarem skrzypnęłam podłoga, a ja stanęłam w bezruchu. Moja
podświadomość nonszalancko przewróciła oczami. Mężczyzna przestał mówić i
odwrócił się przodem do mnie. Szybko odgadł moje intencje i doskoczył do mnie
przywierając mnie do ściany. Wtedy zobaczyłam jego twarz w całej okazałości.
Był blady, bardzo blady, wręcz przeźroczysty. Niebieskie oczy miał zapadnięte w
dół i pozbawione blasku, jakby były zmęczone życiem. Wystawały mu kości
policzkowe. Czarne włosy opadały na twarz, która była pokryta bliznami. Jedna
ciągnęła się przez wargę, aż do podbródka, druga przez lewe oko na policzek.
Wyglądały, jakby ktoś go za mocno podrapał. Szpeciły jego twarz i odrzucały na
pierwszy widok.
Pisnęłam przerażona, widząc jak otwiera usta. Jego zęby
były przerażające. Posiadał dwa kły, ostre i szpiczaste zupełnie jak u wampirów
z filmów. Chwycił mnie mocno za nadgarstki i podniósł do góry bez żadnego
wysiłku – jakbym była piórkiem.
– Ufałem ci dziewczynko, a ty mnie zawiodłaś. Dlaczego
chcesz uciec? Czy jest ci tu źle? Parę dni temu chciałaś się zabić, a teraz
robisz wszystko, by przetrwać. Czy to nie ironia?
– Puść mnie! – wysapałam z trudem. Serce łomotało w mojej
piersi jak szalone. Panika wdarła się do mojego umysłu i czułam, że tracę
kontrolę; Po chwili uścisk zelżał, a ja opadłam na posadzkę.
– Wy, ludzie, jesteście tacy bezmyślni – wymamrotał
oddalając się ode mnie. Nie mogłam dać mu za wygraną.
– Mówisz o ludziach, jakbyś sam do nich nie należał!
– A kim według ciebie jestem? Czy wyglądam ci na
człowieka? Widzisz to? – wskazał na swoje zęby, albo raczej na kły, które
posiadał. – Ludzie takich nie mają. To moje narzędzie bólu i tortur. Jestem
wampirem dziewczynko!
Kieran
Stało się. Ta mała dowiedziała się kim tak naprawdę
jestem. Obiecywałem sobie, że nigdy mnie nie zobaczy i nie pozna mojego
prawdziwego oblicza, a teraz upiekłem dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie
mogłem się powstrzymać. Sprowokowała mnie. Nie wiem, czy mi uwierzyła. Szczerze
mówiąc mam to gdzieś. Od wieków jestem wampirem, nawet nie bardzo pamiętam
kiedy konkretnie wytłumaczono mi, że nie jestem taki jak inni ludzie. W
zasadzie chyba nigdy mi tego nie tłumaczono. Od dziecka to oni byli inni, bo
nie żywili się krwią, a jedzeniem. To oni umierali na śmieszne przypadki, nie
my. Dlatego nigdy ich nie rozumiałem i postrzegałem za dziwadła. Odmieńce – tak
zwykłem na nich mawiać za czasów młodości. Z biegiem czasu przekonałem się, że
to ja jestem inny, nie oni. Ich było coraz więcej, a nas coraz mniej. Przestali
się nas bać i mordowali. Nim się obejrzałem wygnano całą naszą rasę do
podziemi, a później zapomniano o nas na wieki. Ci co przetrwali musieli się
ukrywać – zupełnie jak ja. Nie zamierzałem skończyć z drewnianym kołkiem w
sercu.
– I co teraz, dziewczynko?
– Nie znam twojego imienia – Wytrzeszczyłem oczy na
taki obrót sprawy. Ja tu jej mówię, że jestem wampirem, a ona pyta o moje imię.
To jakiś absurd! Poczerniałem po twarzy, choć było to praktycznie niemożliwe
przez kolor mojej skóry.
– Kieran Gilmore.
– Dość staroświeckie.
Zadziwiała mnie coraz bardziej. Jej nastrój zmieniał
się z minuty na minutę. Niech to szlag! Miała mnie nigdy nie poznać! Ba! Miała
nie wiedzieć, kim jestem! Dlaczego u licha jej wszystko mówię?
Stanąłem w oknie, odsuwając się od dziewczyny. Nie chciałem
czuć jej zapachu krwi, a mimo to wyczuwałem ten smak. I wtedy usłyszałem
również trzy inne głosy. Były daleko, ale niosły się jednym echem i stawały się
coraz głośniejsze w moich uszach. Podskoczyłem do dziewczyny i przywarłem ją do
ściany nakazując spokój. Nie wiedziała co się dzieje.
Na podwórko weszły trzy osoby. Mężczyźni, a raczej
łowcy. Stąpali cicho, ale i tak ich słyszałem. Ona również. Wyrwała się z moich
objęć i pobiegła w stronę podwórza. Ruszyłem za nią. Wiedziałem, że padnie ich
ofiarą, a na to nie mogłem pozwolić. Nim dziewczyna dobiegła do frontowych
drzwi przeskoczyłem nad nią i znalazłem się na dworze.
Noc była spokojna, a jasny księżyc oświetlał niebo.
Trzech mężczyzn skradało się do rezydencji. Byli zwarci i gotowi do ataku, ale
nie przewidzieli tego, że ja też byłem. Ugiąłem kolana i skoczyłem na
najwyższego z nich. Już dawno nauczyłem się, by najpierw pokonywać płotki, a
grube ryby zostawiać na sam koniec.
Mężczyzna nie zdążył się zamachnąć, a już leżał
martwy u moich stóp. Zwróciłem uwagę następnego napastnika. W ręce trzymał
drewniany kołek i patrzył na mnie przerażony. Chyba pierwszy raz widział na
oczy wampira. Odsłoniłem kły dla pewności. Miałem rację. Przyśpieszył mu puls i
zaczął uciekać, ale ja nie pozwoliłem na to. Złapałem go za ramię i wykręciłem
rękę w drugą stronę. Poczułem na sobie spojrzenie ostatniego napastnika.
Skręciłem kark przerażonemu łotrowi i stanąłem oko w
oko z najgroźniejszym napastnikiem. W ciemności rozległ się entuzjastyczny
warkot. Zamachnął się, a kołek świsnął mi przed oczami. Pogroziłem mu palcem
szyderczo się uśmiechając. Wiedziałem, że go pokonam. Był słaby. Zdecydowanie
za słaby, aby stawić mi czoła.
Cofnąłem się o kilka metrów i stanąłem w gotowości
napinając mięśnie. Delikwent rzucił się na mnie niczym niedźwiedź. Raz po raz
jego wielkie dłonie szykowały się do chwytu, ale palce zaciskały bezradnie
powietrze. Przyczaiłem się niczym tygrys do skoku. Facet w opończy ruszył
luźnym krokiem w moim kierunku. Nagle dał susa i zniknął. Pojawił się parę
sekund później za mną. Przesunąłem się do przodu niewzruszony sytuacją. Walka
wyglądała jak taniec na ringu. Kręciliśmy się wokół własnych osi.
Uniknąłem kolejnego pchnięcia i już miałem doskoczyć
do mężczyzny w opończy gdy z domu wybiegła dziewczyna. Zaczęła niemiłosiernie
krzyczeć na widok martwych ciał co kompletnie zdezorientowało faceta. Zrobił
krok w jej stronę sądząc, że też jest wampirem. Nie pozwoliłem mu jednak na
jakikolwiek dalszy ruch. Nabierając powietrza złapałem za jego rękę i
pociągnąłem w swoją stronę, nie szczędząc przy tym przekleństw. Człowiek w
opończy był równie uparty i starał się panować nad sytuacją. Niestety moja
słodka niewolnica i jej piski go rozpraszały.
Doskoczyłem do niego i jednym zwinnym ruchem wbiłem
swoje kły w szyję. Krew sączyła się szybko, a ja spijałem ją łapczywie nie
upuszczając nawet kropelki. Po chwili ostatni oprawca padł martwy na ziemi.
Otarłem ręką wargi i zbliżyłem się do dziewczyny.
Stała przerażona na werandzie i wpatrywała się we mnie wielkimi oczami.
– Po co tyle wrzeszczysz? – warknąłem zirytowany.
Jej krzyk bębnił w moich uszach i drażnił bębenki. Zadziwiające, że jeszcze
parę chwil temu igrała ze mną i nie wierzyła, że jestem wampirem. Teraz miała
na to niezbite dowody.
– Zabiłeś ich! Oni nie żyją!
– Co ty nie powiesz, złotko. – Ton mojego głosu
przesiąkał sarkazmem i cynizmem. Nie zamierzałem jej uspokajać i pocieszać
słowami, że wszystko będzie dobrze. Właśnie stała się świadkiem morderstwa.
Pewnie widziała coś takiego pierwszy raz. Gdybym mógł zliczyć ile razy ja byłem
świadkiem czegoś takiego przez trzy wieki chyba zajęłoby mi to rok.
– Dlaczego ich zabiłeś, na litość boską?! Co oni ci
zrobili?
– Wtargnęli na moją posiadłość.
– Może zabłądzili? Zabiłeś ich! Zamordowałeś z zimną
krwią!
Wciąż wrzeszczała przerażona. Dopiero teraz
zorientowała się, że jestem bezlitosną bestią, która może ją skrzywdzić.
– Gdyby zbłądzili, nie chcieliby mnie zabić – oświadczyłem
i zacząłem podnosić martwe ciała. Ułożyłem je na kupkę i wrzuciłem w pobliskie
krzaki, by nikt ich nie zobaczył. Dziewczyna przestała wrzeszczeć, zamiast tego
wpatrywała się we mnie jak w mordercę. To mnie chyba bardziej irytowało.
Wiedziałem, co o mnie myśli. Byłem potworem. Zabijałem ludzi.
Po całym zamieszaniu z łowcami postanowiłem
zaczerpnąć londyńskiego powietrza. Zamknąwszy dziewczynę z powrotem w lochach wyszedłem
na Long Awe. Dochodziła czwarta nad ranem, jednak miasto wciąż spało. Tylko
nieliczni ludzie pokazywali się na ulicy i gnali w pośpiechu do pracy, jakby to
było najważniejsze w życiu. Mknąłem powoli aleją, gdy moją uwagę przykuło jedno
drzewo, a właściwie plakat umieszczony na nim. Podszedłem bliżej, widząc z
daleka zdjęcie znajomej twarzy. Prezentowała się tam blada twarzyczka z
czarnymi włosami i jarzącymi się na zielono oczami. Policzki miała zapadnięte i
widać było, że jest wychudzona. Plakat był podpisany:
ZAGINĘŁA!
Ubrana w czarny, zwiewny płaszczyk i beżowe spodnie. Wyszła z domu około
godziny 21.00 w kierunku Charles st. Niska, około 165cm wzrostu. Nazywa się
Grace Chadwick. Ktokolwiek widział, proszony o pomoc!
Więc tak nazywa się moja „porwana” dziewczynka.
Grace – przemknęło mi przez myśl.
– To straszne – dobiegł mnie głos zza pleców. Po
chwili stanęła obok mnie kobieta w średnim wieku i wskazała na plakat Grace. –
Ludzie zbyt często giną i nigdy się nie odnajdują. Nie wiem, co bym zrobiła,
gdyby moje dziecko nagle zniknęło.
Mruknąłem pod nosem i oddaliłem się od plakatu.
Zacząłem się zastanawiać nad wypuszczeniem dziewczyny. Czy rzeczywiście
chciałem, by towarzyszyła mi w życiu?
I tak oto moi drodzy kończę rozdział drugi. Wiem, że dla niektórych to za mało i akcja podziała się równie szybko, ale nie jestem osobą, która przeciąga coś w nieskończoność.
Jak widzicie, zaczęłam nadrabiać Wasze blogi, mam nadzieję, że zdążę być na bieżąco przed Waszymi newsami.
Co powiecie na taki obrót sprawy? Czy rozdział był lepszy od poprzedniego? Piszcie!
Myślałam, że on ją naprawdę chce wypuścić...Biedna Grace, nie zazdroszczę jej. ja bym była chyba przerażona gdyby mnie porwano i dowiedziałabym się, ze mój porywacz jest uwaga: WAMPIREM! Masakra, do tego widziała jak morduje ludzi i tak po prostu wrzuca ich ciała w krzaki...nie wyobrażam sobie tego. Umarłabym chyba ze strachu. Poważnie. Ale ktoś jej szuka. Moim zdaniem on jej i tak nie wypuści i nie mogę się doczekać, kiedy pojawią się nowe postaci. Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny :*
OdpowiedzUsuńSekretna
A coś ty, gdyby ją wypuścił, to jaki miałoby sens to opowiadanie xD Nowe postacie będą już w 3 rozdziale ;) Ogółem czekam na niego z niecierpliwością ;)
UsuńOd początku do końca czytało mi się z lekkością! To dopiero drugi rozdział, a ja już chcę wiedzieć co będzie dalej. Świetnie opisałaś walkę Kierana z łowcami, czułam się tak jakbym była świadkiem tych morderstw. Niesamowite!
OdpowiedzUsuńTak, więc z niecierpliwością czekam na rozdział 3.
Pozdrawiam i życzę dużo weny!
Rozdział jest bardziej emocjonujący. Czytałam go z napięciem i niecierpliwością. Gdy Grace odkryła, że kraty są otwarte... Cóż, domyślałam się, że raczej jej się nie uda. Nie w pełni. Może zdoła opuścić dom, ale nie na długo. Obrót spraw jednak mnie zaskoczył.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się sposób pisania: z różnych perspektyw. Daje możliwość poznania sytuacji okiem poszczególnych bohaterów.
Ach, i ten wewnętrzny głosik "dwiewczynki"... Niezastąpiony towarzysz.
"Widziałem wyraźnie, nawet w najciemniejszym zaułku, odczuwałem ból dziesięciokrotnie większy niż inni ludzie." Cieszę się, że oprócz tych wszystkich korzyści, jest również i wada. W dodatku oryginalna; nigdy wcześniej nie przeczytałam, o tym, by ból jaki wampiry odczuwały był dotkliwszy.
"(...)doskoczył do mnie przywierając mnie do ściany." - myślę, że powinno być "przypierając".
"Niebieskie oczy miał zapadnięte w dół(...)" - to ostatnie jest niepotrzebne.
"Wystawały mu kości policzkowe. Czarne włosy opadały na twarz, która była pokryta bliznami.". Moja propozycja: "Miał wystające kości policzkowe. Ciemne włosy opadały mu na twarz pokrytą bliznami." Oczywiście każdy ma swój gust.
Zdziwiło mnie jedno wyrażenie: "Poczerniałem po twarzy(...)". Jestem ciekawa, czy nie chodziło raczej o rumieńce?
"Stąpali cicho, ale i tak ich słyszałem. Ona również." - czy to możliwe, by człowiek będący wewnątrz budynku słyszał kroki? Zakładam, że łowcy zamilkli, kiedy już zbliżyli się do budynku.
"Nim dziewczyna dobiegła do frontowych drzwi przeskoczyłem nad nią i znalazłem się na dworze." - tu trochę brak rozwinięcia. Można by przypuszczać, że tam drzwi nie ma.
Pozdrawiam,
roxette16
Cieszę się, że ten głosik Ci się podoba, mimo, że jest go tak mało. W późniejszych rozdziałach na pewno użyję go więcej ;).
UsuńJeśli chodzi o ból Kierana - pomyślałam, że skoro i tak ma wiele zalet to przydałaby mu się jakaś wada, a zważywszy na to, że żyje ponad 500 lat to niech odczuwa ból ;).
I tak, chodziło mi o rumieńce, wypieki, ale nie umiałam tego jakoś ująć, ale poprawię ;)
Haha, zastanawiam się, czy znowu jak dzisiaj skomentuję, to rozdział będzie jutro... Przypadek? ;p Nie odpowiadaj, niech pozostanie to pytanie retorycznym. ;p
OdpowiedzUsuńRozdział jest inny niż wcześniejsze- bardziej dynamiczny i więcej akcji się w nim rozgrywa, co akurat bardzo mi się podoba! :) Nie lubię owijania w bawełnę, choć opisy są bardzo ważne!
Coraz bardziej lubię Kierana. Jest taki drapieżny, bezwzględny i zły. Na pewno nie jest nudną i nieciekawą postacią. Podoba mi się sposób, w jaki zwraca się do dziewczyny: dziewczynko i dziewczę. Grace jest niesamowicie odważna. Nie wiem, jakbym zareagowała, gdybym dowiedziała się, że mój wybawiciel i zarazem porywacz jest wampirem. Pewnie roześmiałabym mu się prosto w twarz, a potem zaczęła piszczeć i panikować! :D Nie wiem, czy przyszłoby mi do głowy, pytać się, jak ma na imię... Ale to mi się w niej podoba!
Sytuacja z łowcami była genialna! Świetne opisy, cudowna akcja! Poproszę więcej takich, z nutką dramatyzmu i przerażenia! :D
Ostatnia scena dała mi trochę do myślenia... Wcześniej Grace uważała, że nikt się nią nie interesuje, ale ten plakat mówi coś innego! Zresztą, gdyby mi zaginęła bliska osoba, postawiłabym na nogi wszystkich ludzi, całe niebo i piekło!
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział! Zastanawiam się, czy Kieran ją wypuści... Wydaje mi się, że tak, ale nie od razu... Może jeszcze trochę ją przetrzyma, zbliżą się do siebie, a potem ją wypuści, jednak ona do niego wróci? Jestem ciekawa!
Życzę dużo weny i z góry przepraszam za błędy i raczej nieskładny komentarz, ale mam mało czasu... Niemiecki wzywa ;/
Całuski! :*
Ja też nie lubię owijać w bawełnę i czekać, aż coś się będzie ciągnęło w nieskończoność, dlatego staram się, by każdy rozdział był inny od poprzedniego tak, abym mogła zaskakiwać czytelników. I cieszę się, że to mi się udało.
UsuńReakcja Grace na wampira - myślę, że to był szok, dlatego tak zareagowała.
Moja droga, niesamowicie się cieszę, że po powrocie do domu po tak ciężkim dniu jak dziś, mogłam przeczytać nowy rozdział na Twoim blogu. Dzięki temu przeniosłam się w Twój fantastyczny świat i tak jakoś lepiej mi się zrobiło :) Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale czytało mi się to co stworzyłaś w taki sposób jakbym stała obok i wszystkiemu się przyglądała. Czyli tak jak lubię. W ten sposób, prawie nie zauważyłam błędów. Żeby to zrobić musiałam przejrzeć wszystko jeszcze raz. W sumie za drugim razem też nie wiele zauważyłam, więc jak dla mnie błędów nie było, poza dwoma drobiazgami:
OdpowiedzUsuń„Trzy dni. Trzy dni siedziałam już w zamknięciu, w ponurym lochu, zimnym i wilgotnym. Wszędzie panował półmrok, nigdzie nie było okien.”- tu dopatruję się błędu logicznego. Skąd bohaterka wiedziała, że spędziła trzy dni w lochu, skoro nie miała okien. Siedząc bezczynnie w ciemnym pomieszczeniu godzina może nam się wydać kilkoma dniami. Przynajmniej według mnie :)
„Posmutniała po twarzy”- ja bym tu dała raczej NA twarzy, skoro mówi się, że smutek maluje się na twarzy.
W pewnym momencie w dialogach też Ci się nieco dalej niektóre myślniki odsunęły, ale nie wiem czego może to być wina.
To tyle było tej surowej krytyki z mojej strony, teraz przejdźmy do tego co mi się podobało :)
Fabuła rozwija się w ciekawym kierunku. Szczerze mówiąc liczyłam na to, że w rozdziale II, bądź co bądź Kieran wypuści Grace z tej piwnicy, no i się nie pomyliłam, tylko z tym wyjątkiem, że ponownie ją tam zamknął. No i w sumie jeśli chodzi o to, jak się on zaprezentował przed dziewczyną to na pewno z tej swojej ciekawszej strony :) W sumie nie mogę się doczekać jak dalej pociągniesz ten wątek. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą pojawiały się tak szybko jak dotychczasowe. Pod żadnym pozorem nie rób tego co ja :)
Próbowałam sobie, czytając sceny z tymi łowcami, wyobrazić, trzech mężczyzn idących w nocy przez miasto z kołkami, żeby zapolować na wampira. I ta wizja jakoś tak mnie rozbawiła, że w ogólne nie mogłam w powadze przeczytać tego, co Kieran wyrządził tym facetom. Fajnie, że nasz bohater pokazał jaki on to jest niebezpieczny itd. Mam tylko nadzieję, że też nie będziesz przesadzała i opisywała jak za każdym razem zabija grupę ludzi…. Raz może przecież ograniczyć się do jednej przekąski w postaci jednego człowieka, prawda? Bo wiesz co za dużo to niezdrowo, może mu to zaszkodzi, albo jeszcze gorzej przytyje i nie spodoba się Grace. :)
A co do naszej głównej bohaterki. W sumie ma dziewczyna trochę odwagi. Biedulka znalazła się w takim nieciekawym położeniu, ale nie tylko płacze i drży, jak większość różnych dziewczyn by zrobiła tylko stara się nawiązać kontakt, zadaje pytania. I to mi się podoba. Również to, że kombinuje, żeby uciec. To jest fajne :)
Twoje opowiadanie jest bardzo wciągające i strasznie boli to, że dobijając do końca tekstu mam wizję tego, że dalej nie mogę od razu czytać, tylko jestem zmuszona czekać na to dalej. Więc nie pozostaje mi nic innego jak uzbroić się w cierpliwość i życzyć dużo, dużo weny :) Pozdrawiam.
Te błędy logiczne, ach. Zawsze miałam z nim problem, ale z drugiej strony można pomyśleć, że Grace mmiała zegarek na ręce, więc mogła jakoś odmierzać czas ;)
UsuńJeśli chodzi o myślniki w dialogach - piszę w wordzie i tam działam na tabsie, a po wrzuceniu tekstu do bloggera on mi je automatycznie formatuje, przez co ręcznie muszę niektóre myślniki przesuwać, co swoją drogą bardzo irytuje. Sama nie wiem, czemu tak jest.
Hehe, przez twoją wizję sama sobie wyobraziłam tych łowców i nie mogłam się powstrzymać ze śmiechu ;)
Zacznę od Twojego pytania. Otóż moim zdaniem ciężko powiedzieć, czy ten rozdział jest lepszy od poprzedniego. Z jednej prostej przyczyny - oba są inne. Ale na pewno oba zachęcają do czytania dalej i intrygują.
OdpowiedzUsuńZaczynam żywić do Kierana wielką niechęć. Nie wiem czy to tylko pozory, czy prawda, ale wydaje się być po prostu zły. Zabijanie ludzi to dla niego normalka i robi to już bez mrugnięcia okiem, ma gdzieś czy ludzie cierpią z jego powodu czy nie, zadaje ból, więzi dziewczynę od tak i w sumie nie umiem na tym etapie logicznie wyjaśnić jego zachowania. Jednak najbardziej obłudne wydaje mi się w jego zachowaniu to, że jest wielce zdziwiony, że Grace patrzyła na niego jak na mordercę i kogoś pozbawionego uczuć. Naprawdę go to dziwi czy tylko się zbija? Bo jeśli serio to gratuluję mu głupoty. Bo w jaki inny sposób ma patrzeć? Przecież on jest mordercą! I to seryjnym. Mega seryjnym. Aż boję się pomyśleć ile osób zabił w swoim życiu.
Odnoszę wrażenie, że Kieran czuje żal i może nawet smutek (który gdzieś tak ukrywa, bo jest bardzo mało widoczny), że ludzie pozabijali resztę jego wampirzej rodziny. Tylko niech nie nazywa ich mordercami, błagam! Bo padnę. Bo tak szczerze powiedziawszy, to skoro wampiry nstop piły czyjąś krew i zabijały ludzi to to chyba naturalna reakcja, ze ludzie chcieli ich zabić.
Ciekawa jestem czy dzięki Grace, obudzą się w nim jakieś ludzkie uczucia. Może zacznie inaczej patrzeć na świat? On uratował ją, a ona może uratuje jego... Czuję, że tak może być, ale zamiast spekulować - poczekam na nastepny rozdział;)
O! Podoba mi się ta niechęć do Kierana, choć ja go lubię bardziej niż Grace ;)
UsuńJeżeli chodzi o smutek wampira i akcję z wymordowaniem rodziny - błędnie to odczytałaś. Kiedy mówił o tym, że w domu mieszkało z tuzin osób które zamordowano z zimną krwią, chodziło mi o to, że to on był tym mordercą. Spokojnie, jego rodzina żyje i już wkrótce się pojawi.
Aaaaa.... No to musiałam nie doczytać albo źle zrozumieć. Ale w takim razie nie lubię go jeszcze bardziej! ;D I przepraszam za moje roztargnienie.
UsuńHej. Dziękuję Ci bardzo za szczery komentarz u mnie i przepraszam za to, że przybywam tak późno. Nie wiem, jak to się stało, ale ubiłam sobie w głowie, że już u ciebie zawitałam. Dopiero teraz intuicja podpowiedziała mi, aby się co do tego upewnić i całe szczęście.
OdpowiedzUsuńNa początek chciałam napisać Ci, że jesteś obrzydliwie utalentowana. Czytając rozdziały miałam wrażenie, że czytam jakąś dobrą książkę! Poważnie! Wszystko opisujesz tak dokładnie, tak różnorodnie... Zazdroszczę Ci tego, cholera, zazdroszczę!
Główna bohaterka została uwięziona. Rozwalił mnie tekst Kierana, kiedy spytał się czego płacze i dlaczego nie może cieszyć się, że w ogóle żyje. Jak można cieszyć się z życia będąc uwięzioną i zupełnie przestraszoną. Sama ta ciemność doprowadziłaby mnie do szału.
Ogółem myślałam, że Kieran pozwoli Grace uciec, poważnie.. Chociaż z drugiej strony to by było zbyt proste. Niepotrzebnie wypuszczał ją z zamknięcia. Przez to musiała patrzeć, jak morduje, a to tworzy kolejna traumę.
Obecnie, śmiało mogę przyznać, że zaliczam się do grona Twoich czytelniczek. Jesteś świetna.
fatal--love.blogspot.com
ściskam i pozdrawiam ;x
Aj, aj, jak mi się podoba to określenie "obrzydliwie utalentowana". Chyba potraktuję to jako komplement ;)
UsuńCieszę się, że historia się podoba, bo naprawdę wkładam w nią wiele pracy i czasu
Pozdrawiam!
Przeczytałam! :)
OdpowiedzUsuńUhuhu, widzę, że zapowiada się drugie cudo :D
Rzeczywiście trochę akcja toczy się za szybko, ale ja też tak mam, że nie lubię gdy coś się wlecze w nieskończoność.
Jestem ciekawa także postaci Kierana oraz samej Grace. Zastanawia mnie jak poprowadzisz tą historię :)
Nie pozostaje mi nic innego jak tylko czekać na kolejny rozdział.
Pozdrawiam cieplutko!
Co, by tu napisać. Co by tu napisać. A już wiem. Ciekawa ta opcja z wypuszczaniem kogoś, aby wyprostował nogi; w sumie, jak się człowiek uświadamia, że ją przetrzymuje gościu, co nie chce jej pokazywać swojej natury to się mniej można było trochę bać. A tak, to by wyszło coś w stylu obaw, jak np. Klausa przetrzymywano i Rebekah w miejscu, gdzie poprzednio był można powiedzieć szpital. (ponieważ, jako jedna z bohaterek występuje wizualnie aktorka, która grała w "Originals", wnioskuję, że i "Pamiętniki ..." są Ci znane) oznajmianie zaś przez wampira kim jest było niczym słowa "Upiora w operze". Przynajmniej tak mi się skojarzyło. Końcówka zaś zastanawiająca. ps. NN
OdpowiedzUsuńWpadnę na ten NN, ale teraz mam trochę na głowie, więc mogę mieć zaległości. Co do TVD - oj uwielbiam i znam oba seriale ;) I ubolewam, że sezony dochodzą do końca ;(
UsuńBardzo fajny blog! Uwielbiam tą książkę, na której podstawie piszesz tego bloga. :)
OdpowiedzUsuńDawno nir czytałam bloga o wampirach i dlatego tu wpadłam.
Czekam na nastepny rozdział i zapraszam do siebie na opowiadanie o wilkołakach http://because-i-am-other.blogspot.com/
Początek, który zaserwowałaś w prologu był zaskakujący - pojawił się wampir, który dla kaprysu uratował dziewczynę przed samobójstwem. Obecnie oryginalność trochę się zatarła, bo weszła w kanon paranormal romance. Ogólnie przyjemnie się czyta i opowiadanie pewnie przyciągnie fanki tego gatunku. Jeśli chodzi o błędy, to zauważyłam jakieś drobne potknięcia, ale można na nie przymknąć oko.
OdpowiedzUsuń"– Czemu płaczesz dziewczę? Czy nie możesz cieszyć się życiem? Podarowałem ci je, a ty nie widzisz w tym żadnych pozytywów!"
Ej, naprawdę ma się cieszyć, z tego że siedzi zamknięta w lochu? Chyba Pan Wampir jest niespełna rozumu :D
Może i jest niespełna rozumu hehe. Ale paranormal romance? Tutaj? W tym rozdziale? EE, nie kupuje tego
UsuńNie chcę wyjść na jakąś marudę albo coś ale wydaje mi się, że ten rozdział pojawił się już dawno temu... Może, by tak już coś nowego? :)
OdpowiedzUsuńoj, wiem, wiem, ale musze nadrobić teraz zaległości na innych blogach a ciężko mi to idzie, więc na razie nie wystawiam newsu. Może w sobote albo w niedziele coś dodam ;)
Usuń