22 kwi 2014

Prolog


Dzień zapowiadał się pogodnie. Od rana słońce pływało po bezchmurnym niebie. Było parno i duszno, a po południu pojawiło się kilka szarych chmurek. Od razu przypomniałam sobie słowa mojej babci – z dużej chmury mały deszcz. Byłam więc spokojna. Pod wieczór niebo poszarzało, a promienie słoneczne zaczęły znikać. Wiatr przypominał już huragan, a na moją twarz zaczęły spadać krople deszczu. Zrobiło się nieprzyjemnie. Wszystkie drzewa i krzewy zaczęły falować, liście tańczyły na wietrze. Tworzyły się coraz większe kałuże. Duże i ciężkie krople deszczu zaczęły gwałtownie spadać w dół niczym ściana. Stróżka wody biegła w kierunku studzienki kanalizacyjnej. Po chwili piorun rozświetlił ciemne niebo. Było już wiadome, że idzie burza. Z daleka słychać było grzmoty, które przybierały na swej sile i masie. Pioruny co kilka sekund rozdzierały niebo, głośniejsze, bliższe i przerażające. Silny deszcz bębnił o szyby i dachy, jakby chciał wedrzeć się do środka budynków. Nikogo nie było na ulicy. Wszyscy pochowali się w swoich domach i tylko ja stałam na środku Tower Brige, wpatrując się w niespokojną Tamizę.
Nienawidziłam burzy. To ona odebrała mi rodziców. Ubiegłego lata, jak co roku, wybierali się na zjazd miłośników starych samochodów. Uwielbiali je. Zawsze marzyli, by choć raz przejechać się Astonem Martinem. Tata mówił, że to Ferrari wśród wszystkich klasyków. Nigdy nie rozumiałam ich fascynacji, ale zawsze szanowałam ich pasję.
Tamtego dnia szalała straszna burza, mimo to i tak pojechali aż do Crawley. Tato cały czas mówił, że to będzie wielki dzień, że zdoła obejść starego Freda i zrobi fotkę jak siedzi w Astonie. Wciąż powtarzał „Zobaczysz Grace, tym razem się uda!”. Tak bardzo chciałam, żeby jego marzenie się spełniło.
Nie zdążyli dojechać na miejsce. Wiatr był tak silny, że zrywał gałęzie. Kiedy jechali drogą M23 piorun uderzył w ciężarówkę przewożącą drzewo. Belki z samochodu zerwały się i poleciały prosto na jadący z tyłu samochód. Na samochód rodziców. Tata stracił panowanie nad kierownicą i wtedy przekoziołkowali, a samochód obrócił się. Jedynie cud mógł ich uratować, ale i jego zabrakło.
Siedziałam wtedy w domu, oglądając telewizję. Nie miałam o niczym pojęcia. Dopiero wieczorem otrzymałam telefon od komisarza Richardsa Goteriera. W środku nocy zabrali mnie do szpitala na identyfikację zwłok, ale nie mogłam tego zrobić. Nie potrafiłam patrzeć na mych rodziców, na ich pokiereszowane ciała. Wtedy wezwano ciotkę Audrey, która zabrała mnie stamtąd. Następnych dwóch miesięcy nie chciałam pamiętać. Wszystko działo się w tak szybkim tempie, a ja miałam wrażenie, że nie dam rady dalej żyć.
Moimi prawnymi opiekunami zostali ciotka Audrey i wuj Ben Briggs. Mieli się mną zajmować do czasu, aż skończę 21 lat i osiągnę pełnoletność. Czas gnał do przodu, a ja jakbym zatrzymała się w miejscu. Wciąż miałam przed oczami rodziców i ich ciepłe twarze. Te uśmiechy, kiedy tylko koło nich przechodziłam, błysk w oku, gdy zobaczyli jakiegoś czterokołowca. Wciąż wyobrażałam sobie, że mam rodzinę, że mam dla kogo żyć. Zamknęłam się w sobie. Odizolowałam od reszty świata i trwałam dalej w swoich marzeniach. A życie przemykało mi między palcami niczym piasek.
Nie miałam przyjaciół. Nie chodziłam do centrum handlowego na zakupy i nie chichotałam jak dzieciak na każdą nową rzecz. Nie czerwieniłam się też, kiedy jakiś chłopak się do mnie uśmiechnął, bo nigdy się nie uśmiechnął. Nikt mnie nie zauważał, albo to ja nie zauważałam nikogo. Moje niegdyś piękne, brązowe włosy stały się koloru czarnego i były wiecznie w nieładzie. Skóra koloru niczym marchew przeistoczyła się w bladą, zaniedbaną, wręcz przeźroczystą, pozbawioną blasku słońca. I nawet oczy, nawet te piekielnie zielone oczy, które mama tak uwielbiała, straciły swój dawny blask. Można było z nich odczytać smutek i cierpienie.
 Często myślałam o samobójcach. O tym, jaką mają odwagę, by to zrobić. Przecież coś musiało ich do tego skłonić, popchnąć do tak haniebnego czynu. Muszą mieć odwagę, żeby targnąć się na własne życie. Zawiesić na swojej szyi pętelkę, wbiec pod pociąg czy skoczyć z wieżowca.


Stałam tak u szczytu mostu Tower i zastanawiałam się nad własnymi myślami. Czy ja miałam odwagę? Czy chciałam właśnie w taki sposób zakończyć swój marny żywot? Rzucić się w otchłań Tamizy i skończyć swe męki? Nie miałam, a jednak to zrobiłam. Jednak skoczyłam.


***
Witam serdecznie na moim Blogu. Znacie mnie z wielu opowiadań, jednym z dzieł jest step-to-hell. Mam nadzieję, że ta historia Wam się spodoba. Zachęcam do przeczytania zakładek ;) Pozdrawiam!
Ps. Klawiatura nie gryzie.

24 komentarze:

  1. Podoba mi się ^^ Krótko i ciekawie, czyli tak jak powinno być :P Kiedy rozdział 1? Czekam z niecierpliwością :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! jest pierwszy komentarz, miło xD. Pierwszy rozdział ukarze się zapewne po tygodniu, czekam na betę, aż prześle mi poprawy ;)

      Usuń
  2. Bardzo mi się podoba :) Ciekawie, sensownie, zakończenie mnie bardzo zaskoczyło, bo chyba taki miał być efekt? :D Jestem okropnie ciekawa co dalej tym bardziej, ze skończyło się takim zdaniem, ta więc czekam na rozdział pierwszy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, taki miał być efekt i bardzo dziękuję ;)

      Usuń
  3. Justa super prolog nie mogę się doczekać reszty!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj. Zacznę od tego, że na Twój blog trafiłam przypadkowo. Gdyby nie intrygujący nagłówek i niesamowity zwiastun, który mogłam obejrzeć, pewnie na wieść o tym , że pojawi się tu wątek wampirów od razu bym stąd uciekła. Nie to, że coś do nich mam, ale ostatnio czułam się przesycona taką tematyką :) Tak jak już wcześniej wspomniałam gratuluję niesamowitego szablonu. W którejś zakładce wyczytałam, że stworzyłaś go sama i za to naprawdę wielki szacunek. Mam jednak do niego małe „ale”. Osobiście korzystam z notebooka i jak na mój mały ekran ten szablon jest dużo za duży, co w konsekwencji sprawia, że aby po przeczytaniu tekstu skorzystać z menu obok musze bawić się w przeciąganie tego paska na dole. Ale to w sumie taka mała niedogodność :) To tak odnośnie całego bloga. Teraz chciałabym się skoncentrować na prologu, który napisałaś. Zauważyłam kilka drobnych błędów, które można szybko poprawić, ale jednak nie ujmują one uroku tego tekstu, który napisałaś. Z racji tego, że sama próbuję swoich sił w pisaniu (jak na razie tylko do szuflady) wiem jak ważne są szczere opinie kogoś obcego na temat tego co się pisze. Dlatego pokrótce postaram się opisać moje wrażenia:
    „Dzień zapowiadał się pogodny. Od rana słońce pływało po bezchmurnym niebie.”
    Jak dla mnie początek za bardzo przekombinowany. Osobiście uważam że lepiej brzmi „dzień zapowiadał się pogodnie” bo tak funkcjonuje to w języku mówionym. Tym bardziej, że stosujesz narrację pierwszoosobową. I nie uważam też za trafne połączenie słów „słońce pływało” jak dla mnie brzmi to jakoś tak nie bardzo.
    „Wszystkie drzewa i krzaki zaczęły falować, liście tańczyły na wietrze.”
    Czy nie lepiej brzmiałoby: Wszystkie drzewa i krzewy zaczęły falować (…)? Wyraz krzewy jak dla mnie bardziej nadaje taki nazwijmy to mroczny klimat. Wyraz krzaki jest tu za bardzo pospolity.
    Dalej poradziłaś sobie naprawdę dobrze. Mam takie wrażenie, że cały ten opis na początku chciałaś zrobić tak dobrze, że aż przedobrzyłaś. Jest to tylko moje subiektywne odczucie, które wcale nie musi być prawdziwe. :)
    Jeśli chodzi o fabułę, po samym prologu nie mogę wiele powiedzieć. Jak na razie poznajemy główną bohaterkę, sierotę przygarniętą przez wujostwo. W dodatku bohaterka ma zapędy samobójcze. Chyba nie mam co liczyć tu na pozytywny i wesoły nastrój, prawda? Chociaż zobaczymy jak akcja rozwinie się dalej.
    Na samym końcu napisałaś takie ładne zdanie: „Klawiatura nie gryzie.”. Uważam dokładnie tak samo, więc napisałam coś więcej niż „super, czekam do następnego”, bo moim skromnym zdaniem taki komentarz niewiele daje informacji zwrotnej autorowi, nawet wręcz mam wtedy wątpliwości czy aby ta osoba na pewno przeczytała to co skomentowała.
    Dodałam sobie Twój blog do zakładek i będę czekała na rozdział I. Mam nadzieję, że już niedługo się pojawi. Oczywiście życzę dużo weny i natchnień.
    P.S. Gdyby moje długie komentarze Ci nie pasowały, daj znać a przerzucę się na wersję mini :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, właśnie na taki komentarz czekałam! Sama jestem zwolennikiem pisania elaboratów w komentarzach, więc cieszę się, że nie jestem w tym sama. Na początek wielkie dzięki za to, że chciało Ci się czytać - bo jakoś uważam, że ludziom się nie chce ostatnimi czasy. A teraz śpieszę z odpowiedziami.
      Rzeczywiście te krzaki falujące na wietrze jakoś nie bardzo pasują. Zaraz skorzystam z twoich sugestii, bo są trafne, a ja wcale się nie obrażam za takie coś. I chyba faktycznie przedobrzyłam z tym opisem, jednak chciałam, żeby było pięknie. Tak to jest jak się człowiek stara. Dziękuję za miłe słowa odnośnie szablonu i zwiastunu - te dwie rzeczy uwielbiam robić i męczyłam się nad odpowiednim wizerunkiem bloga, dlatego cieszę się, że ktoś to docenił. Mam tylko nadzieję, że nie będzie ci aż tak bardzo przeszkadzać ta rozdzielczość. I co do fabuły i wesołego nastroju - oj, nie ma co na to liczyć. Jakoś nigdy nie umiałam słodko i romantycznie pisać. Zazwyczaj wychodzą mi ponure powieści z dramatycznym zakończeniem ;)
      Dziękuję raz jeszcze i zaraz dodam Cię do listy informowanych.

      Usuń
    2. Nie ma nic lepszego od tego, kiedy autor szanuje swoich czytelników i bierze pod uwagę ich opinie. Dziękuję :) Rozdzielczość będę musiała przeżyć. Z drugiej strony akurat jakoś nie potrafię sobie wyobrazić innego wyglądu dla tego bloga :) I co do wesołego nastroju... Dobrze Cię rozumiem, bo wiem jak ja sama piszę. Osobiście nie jestem zwolenniczką szczęśliwych i ckliwych zakończeń, z jednego prostego względu- uważam je za nieżyciowe. W życiu nic łatwo nie przychodzi a jeśli bohaterom sprzyja taka jakaś niesamowita aura i wszystko im się udaje, to wtedy wszystko wygląda tak sztucznie :)

      Usuń
    3. Powiedziałabym raczej, że aż przereklamowanie xD Mam pytanie. Mam Cię jakoś powiadamiać o newsach czy jak?

      Usuń
    4. Chyba nie musisz robić sobie kłopotu. W wolnych chwilach będę tu regularnie zaglądać, więc nie powinnam przegapić żadnego Twojego rozdziału. Gdyby mi się odmieniło na pewno dam Ci znać :)

      Usuń
  5. Prolog mnie zainteresował i chętnie będę czytała dalej to opowiadanie:)
    Cieszę się, że mogę znów czytać coś Twojego.
    Życzę weny i czekam na rozdział 1.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cóż, moja klawiatura jest na tyle kochana, iż sama mnie do siebie woła, abym coś na niej wyklikała, tak że zabieram się do pracy.
    Ja zacznę od końca, ponieważ jestem odwrotny człowieczek, a tak na poważnie to po prostu koniec najwięcej emocji we mnie wzbudził.
    Skoczyła – byłam pewna, że tego nie zrobi. Gdy to zrobiła, pierwszą moją myślą było: „skoro skoczyła to o czym będzie opowiadanie”, ale zaraz spojrzałam na adres i nasunęła mi się, że przecież jakiś szlachetny wampirek może ją uratować albo – co lepsze – zabrać ze sobą. Taak, jestem kobietką, która uwielbia romanse. Oczywiście mogę się mylić – jestem pewna, że tak będzie! – dlatego bardzo ciekawi mnie, co wymyśliłaś, droga Mia… (nie wiem, jak Cię odmienić xD).
    Początek natomiast przypadł mi do gustu, ponieważ dałaś tam plastyczny opis, w którym można wyczuć klimat opowiadania. Taki mroczny, smutny, pełen bólu. Użyłaś tutaj naprawdę ciekawych porównań, dzięki którym uzyskałaś taki, a nie inny efekt.
    Główna bohaterka – cóż, przeszła przez piekło i tutaj nie ma czego kwestionować. Zmieniła się przez ten parę lat, wycierpiała. Szkoda tylko, że przez tyle czasu nie znalazła nikogo, kto pomógłby jej uporać się z tym bólem. Jakieś przyjaciela – czy to w życiu realnym, czy też intrenecie. Zmarnowała się przez to niezmiernie – co widać po opisie, który nam zaserwowałaś – a szkoda, bo mogłaby być z niej naprawdę szczęśliwa osoba. Oby ktoś ją uratował przed tą śmiercią, ponieważ jeszcze wiele przed nią.
    Samobójstwo – odwaga czy głupota? Ciężko stwierdzić, noale poruszyłaś ten temat, więc mam nadzieję, że w rozdziałach choć trochę go jeszcze poruszysz, ponieważ nasza dziewczyna się z tym boryka.
    Już się bardziej nie rozpisuję, tylko krótko podsumuję, iż prolog wyszedł Ci bardzo fajnie – spodobał mi się, także czekam na więcej!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło widzieć, że tekst pisany przeze mnie porusza. Rzeczywiście, po ostatnim zdaniu nasuwa się myśl, o czym będzie opowiadanie i masz całkowitą rację, że ktoś ją uratuje ;). Dziękuję serdecznie za ciepłe słowa i tak jakoś mi się wydaje, że my się już znamy, bo skądś kojarzę ten twój nick ;) Mylę się może?

      Usuń
  7. Cieszę się, że czasem zaglądam do spisów blogów. Gdyby nie to, mogłabym przegapić Twój. Postaram się nie oszczędzać klawiatury ;P
    Na początku zaznaczę, że uwielbiam fantastykę, a fragment rozdziału pierwszego, jaki udało mi się przeczytać, zaintrygował mnie. Mam nadzieję, że nie będzie to historia o wampirze takim jak większość. Mam namyśli tu zmierzchowe unikanie światła, "żelazną" skórę, lub przeciwnie - to, że światło je zabija. Znudziło mi się to. Podsumowując: liczę na coś oryginalnego w temacie ras.
    Prolog wprowadza pożądane napięcie i równie ważna ciekawość. Dziewczyna jest skrzywdzona przez los, wciąż przeżywa stratę; nie potrafi się z nią pogodzić. w końcu decyduje się na czy ostateczny - samobójstwo. I nagle urywasz akcję. Świetnie.
    A teraz sprawy poboczne. Twój szablon jest piękny. Zazdroszczę Ci umiejętności ich tworzenia. Jedyne co bym w nim zmieniła to wielkość czcionki w komentarzach. Jest przerażająco duża, niewygodna w czytaniu.(Tak, wiem, marudzę.) A zwiastun? Rewelacyjny. Równie dobrze jak prolog sprawia, że człowiek chce poznać dalsze losy bohaterki. Wiele obiecują. I mam nadzieję, że ta historia równie wiele da.
    A teraz coś, co rzuciło mi się w oczy.
    "Skóra koloru niczym marchew(...)". Kojarzy mi się to ze zbyt lekkomyślnym użyciem samoopalacza. Wiem, ze chciałaś podkreślić, jak bardzo zmieniła ją żałoba, ale przydałoby się inne określenie niż "marchew". Jeśli juz jesteśmy przy roślinach, myślę, że lepsze było by określenie "orzechowa". Choć oczywiście zdecydujesz sama. To taka niezobowiązująca propozycja.
    "(...)zastanawiałam się nad własnymi myślami." Myślę, że lepiej będzie brzmieć: zastanawiałam się nad sobą.
    Tak na osłodzenie: mimo tego, że niewiele czasu poświęciłaś rodzicom, wykreowałaś ich tu dość wyraźnie. Pokazałaś, co dokładnie straciła bohaterka.
    Przepraszam, że tak wytknęłam te niektóre "błędy" (są takie w moim odczuciu). A teraz kończę i zabieram się za pierwszy rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    roxette16

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany, znalazłaś mnie na spisie blogów? Nawet nie wiesz, jak miło to słyszeć, zważywszy na fakt, że bar fantastyki uwielbiam!
      Nie zamierzam tworzyć wampirów ze Zmierzchu, ani innych popularnych baśni. Jakoś to nie moje klimaty.
      Wielkość czcionki w komentarzach - sama nie wiem, czemu jest taka duża. Starałam się to zmienić na początku, ale potem mi się odechciało, więc chyba ją zostawię. Dzięki wielkie za komentarz!

      Usuń
    2. Sama postanowiłam zadbać o swój blog i tak jakoś wyszło. Twój adres miał swój udział w zachęceniu mnie, bym wpadła. I ten fragment. Nie rozczarowaląm się.
      Cieszę się, że trafiłam na coś oryginalnego. Kreatywnosć jest dla mnie bardziej cenna niż talent. Nie zapominając i pasji i czerpaniu przyjemności. Bez tego można sobie odpuścić.

      Usuń
    3. Och, chyba zaraz się rozpłynę za te komplementy ;)

      Usuń
  8. O, podoba mi się oryginalna pasja rodziców. Tak wiem, to taki mały szczegół, ale fajnie, że nie jechali na ryby, czy do babci czy inne błahostki, jechali spełnić marzenia i się nie udało... :| cóż, według mnie super :3
    I jeszcze jedno, co mi się bardzo podoba.. w sumie mogłabym Ci wypisać cały tekst z dopiskiem "ten fragment jest super", ale wynajdę tylko najważniejsze rzeczy, bo jak się rozpisuję, to czasem wychodzi epopeja ;__; Tak więc miałam na myśli przemianę dziewczyny. Jej wygląd oddał jej zaniedbane serce. Wszystko, czym od siebie emanujemy przyciąga, bądź odpycha danych ludzi, a także sprawia, że stajemy się dla nich atrakcyjni, bądź nie. Nie wiem, czy czytasz psychologię, ale wyczułam tu taką słodką nutkę dla wtajemniczonych :D
    A co do samobójstw, to my nie chcemy się zabijać, mamy tylko nadzieję, że ktoś nas uratuje.
    Kurczę, mam nadzieję, że nasza bohaterka nie umrze :| no bo raczej dziwnie by wyglądał prolog zupełnie o innej postaci niż reszta dzieła.
    Uwiodłaś mnie, jestem spragniona opowiadań o zrujnowanej psychice od osoby która coś wie.
    Chwalę akcję, a nie powiedziałam nawet słowa na temat wykonania... :D Czytało mi się bardzo płynnie, cały tekst ma swój rytm i "oddycha", czuję się jak rzucona w nurt historii, która naprawdę ma coś do opowiedzenia, w dobrym stylu na dodatek.
    Wampirów nie lubię *bo chyba o tym będzie*, ale przeboleję. :>
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, jak miło słyszeć takie słowa, dziękuję. Co do samobójstw, to racja. My chcemy, aby ktoś nas uratował, tylko nie zawsze ten ktoś się znajdzie i wtedy, no cóż. Jeśli chodzi o rodziców dziewczyny, było to wspomnienie, więc chciałam, aby zostali zapamiętani dobrze i rzeczywiście opowiadanie o wampirach ;)

      Usuń
    2. A i jeszcze jedno: Nie czytam psychologii, ale bardzo dużo ludzi mi mówi, że minęłam się z powołaniem i powinnam zostać psychologiem, więc trochę racji masz

      Usuń
  9. Przekupiła mnie Phoebe na szablonie! Kocham ją! A co do prologu, to taki pesymistyczny, zdradza mroczną przeszłość bohaterki. I zgadzam się z nią. Samobójcy muszą być niezwykle odważni, bo nie każdy byłby w stanie targnąć się na własne życie. A Ona to zrobiła. Przynajmniej to wywnioskowałam z ostatniego akapitu. Kolejny chyba przeczytam jutro, bo dzisiaj jakoś net mi się tnie i w ogóle nie mam cierpliwości do mojego kompa :/ chciałabym jeszcze zaprosić do mnie na nowy rozdział, mam nadzieję, że wpadniesz i ocenisz :)
    Sekretna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię tą aktorkę, więc mamy coś wspólnego ;). Pesymistyczny, powiadasz? Taki miał być ;) Nie jestem osobą piszącą słodkie love story xD

      Usuń
  10. Hejo ;) Wiedz, że zaczynam czytać twojego bloga. Prolog mnie zaintrygował. Tym bardziej,że jest to blog z motywami z książki, której nie czytałam, więc jestem ciekawa. Pozdrawiam cieplutko, do następnego! :D
    Paula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo sie cieszę, jednak opowiadanie nie jest skonczone ;(

      Usuń