20 maj 2014

Rozdział III "Hrabstwo Windsor"

Grace

            Noc była długa, ale dzień dłużył się niemiłosiernie. Ponownie zamknięta, w lochach trwoniłam swój smutek. Mijały godziny i dni – wszystkie tak bardzo podobne do siebie i tak mało ważne. Nigdy nie wierzyłam, że wampiry żyją naprawdę. Czytałam o nich sporo książek, ale w życiu nie pomyślałabym o tym, że oni istnieją. Tymczasem rzeczywistość była inna. Mit okazał się prawdą. To szaleństwo, powtarzałam stale w myślach, a mój wewnętrzny głos tylko się ze mnie śmiał.
            – Przyniosłem ci śniadanie. – W lochach zjawił się wysoki chłopak, a raczej wampir. Moja bestia. Nie krył już się w cieniu.
            – Nie jestem głodna – warknęłam piorunując go wzrokiem. Bałam się go, ale tata zawsze powtarzał mi, że wrogowi nie można pokazać swojego lęku. No właśnie, tata. Gdyby żył, na pewno by mnie uratował. Odnalazłby mnie w tej dziurze i wydostał, jak najdalej od Kierana, od tego wariactwa.
            – W takim razie… – Odwrócił się w stronę wyjścia i ruszył. Mój żołądek zaskomlał głośno, ale nie miałam zamiaru dać mu za wygraną. Chciałam być silna, taka, jaka byłam kiedyś, przed śmiercią rodziców.
            – Poczekaj! – Kieran zatrzymał się w połowie drogi. Widziałam ten cyniczny uśmiech na bliznowatej twarzy. Ponownie stanął przede mną z tacą pełną jabłek i śliwek. Dość marne śniadanie, pomyślałam natychmiast. – Zostawiłeś mnie sobie na deser?
            – Słucham?
            – Pytam, czy zamierzasz mnie zjeść – warknęłam bardziej agresywnie niż chciałam. Wampir przez chwilę się zastanawiał. Na jego twarzy rysowało się zwątpienie w człowieczeństwo.
            – Nie jestem kanibalem. – Postawił tacę na ziemi i oparł się o ścianę. Po chwili otworzył kratę, abym mogła się swobodnie poruszać. Nie wyszłam jednak z celi. Czułam się bardziej bezpiecznie w niej, niż na wolności – przy nim. W lochach nie było żadnych okien, więc światło słoneczne nie docierało tu i niewiele widziałam bez zapalonych lamp.
            – Żywisz się krwią – stwierdziłam natychmiast – ludzką krwią.
            – Tak, ale nie zjadam cudzych rąk czy nerek. To chyba różnica, racja? – Nie odpowiedziałam. Nie widziałam w tym różnicy. Tak czy siak pozbawiał człowieka życia, a to było karane. Gdyby społeczeństwo wiedziało o wampirach, na pewno ich zbrodnie nie uszłyby im płazem.
            – Inaczej wyobrażałam sobie wampira. Myślałam, że są przystojniejsi i nie wychodzą na słońce.
            – Skąd przyszło ci takie coś do głowy?
            – Czytam dużo książek – przyznałam niewinnie. Było to marne wyjaśnienie, ale zawsze jakieś. W książkach wampiry były bogami seksu, nieskazitelni, ich skóra gładka jak aksamit, a zarazem twarda niczym kamień. Nie wychodzili na słońce, a jeśli już, to wtedy świecili i mieli jakieś pierścienie. Naprawdę dużo mogłam wymieniać. Oczywiście nie wierzyłam w żadną z tych bzdur, ale mogłam chociaż się tym pochwalić.
            – W takim razie, ci autorzy nigdy nie widzieli prawdziwego wampira – zaśmiał się cierpko,  podsuwając mi tacę z jedzeniem pod nos. Wzięłam jedno na wpół czerwone jabłko i wgryzłam się w nie szybko. Byłam okropnie głodna. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że nie pojem sobie czymś takim, bo owoce nie podchodziły nawet pod deser.
            – Czy Dracula istnieje? – wyrwało mi się, zanim zdążyłam pomyśleć. Stwierdziłam, że skoro jestem uwięziona w złotej klatce, a moim oprawcą jest prawdziwy wampir, to może warto zadać mu parę nurtujących pytań.
            Kieran zaśmiał się głośno, a już po chwili zaczął krążyć w kółko. Z bliznami na całym ciele wyglądał jak drapieżca, który nie boi się niczego. Nawet ciebie, dopowiedziała moja podświadomość.
           – O ile dobrze pamiętam, w XV wieku żył niejaki hrabia Dracula, ale nie był wampirem. I to nie jego ludzie się bali, ale nas. W 1879 roku jakiś pisarz napisał wstrząsającą historię o Draculi nie wiedząc, że hańbi jego imię.
        – To znaczy, że Dracula nie był najstraszniejszym z wampirów? Nie zamieniał się w nietoperza i nie miał czerwono czarnej peleryny? – Dokładnie przed sekundą ci to wytłumaczył, a ty dalej nie rozumiesz? – bąknął mój wewnętrzny głos, którego szybko stłumiłam.
            – Jak ja uwielbiam ludzi! Mają taką niesamowitą wyobraźnię! – wrzasnął podekscytowany i stanął tuż za kratą. Przez ciemność widziałam tylko jego oczy – niebieskie, które raz po raz połyskiwały w mroku. – Peleryny były wtedy w modzie, więc każdy je nosił. Z tego co wiem, to wymyśliliśmy strasznego hrabię Draculę na potrzeby ludzi. Zabawa była niezła, szkoda tylko, że sam zainteresowany nie był z tego zadowolony. Społeczeństwo zgotowało mu piekło przez nasze wybryki.
            – Więc to ściema?
            – A jak myślałaś? Przecież żaden z nas nie pozwoliłby sobie na opisanie swojego niesamowitego życia dla ludzkiej zachcianki! Nie bądź głupia, Grace.
            – Grace? Skąd wiesz jak się nazywam? – I nagle zaczęłam się go bać. Nie przedstawiałam mu się. Jak odgadł moje imię? To nie był przypadek! Przez chwilę pomyślałam, że czyta mi w myślach. Już chciałam skarcić siebie za to, że jest to niemożliwe, ale tu przecież wszystko nie trzymało się kupy. Wampiry nie istnieją. Nie czytają w myślach. Nie polują na ludzi. Nie zabijają ich.

Kieran

            Niech to szlag! Kpię z ludzi, a sam jestem głupcem! Nierozważnym głupcem, to też warto dodać. Przez moją nieuwagę nazwałem tą małą po imieniu. Nie mogłem jej powiedzieć skąd je znam. Zaraz zaczęłaby płakać za domem i rodziną, która ochoczo wystawia plakaty o jej zaginięciu. Głupi ja, głupi! Musiałem jakąś wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji. Nerwowo chodziłem po korytarzu, tam i z powrotem.
          – Czytam w myślach – palnąłem bezsensownie. Oczywiście, że nie czytałem w myślach. Nie w ludzkich. Potrafiłem się tak porozumiewać tylko ze swoją rasą, ale ta mała o niczym nie wiedziała.
          – Więc o czym teraz myślę?
          – To tak nie działa – sprostowałem prędko, patrząc na nią z ukosa. Nie była już w sukni, którą jej ofiarowałem. Szaty, jakie miała na sobie w samobójczą noc już dawno wyschły, więc szybko się w nie przebrała. Niespecjalnie podobały mi się te spodnie i ciemny płaszczyk, ale nie mogłem narzucić jej stylu ubioru.
            – A jak? – Była uparta i nieugięta. W tamtej chwili nie wiedziałem, czy się mnie boi czy chce dociec prawdy. I szczerze mi to wisiało.
            – Nie muszę ci się tłumaczyć! – wrzasnąłem twardo, opuszczając lochy. Chciałem jej pokazać, kto tak naprawdę jest tutaj panem. 
            Musiałem ochłonąć po całym tym zamieszaniu i uspokoić nerwy. A na to najbardziej działało pragnienie. Ruszyłem zatem do samego serca Londynu, po drodze przekąszając coś. W takich chwilach niektóre wampiry korzystały z banku krwi, ale nie ja. Nie zaspokoiła by mnie jakaś paczka hermetycznej krwi. Potrzebowałem czegoś świeżego, jeszcze bijącego i ciepłego.
            Postanowiłem wybrać się do kina. Dużo ludzi, wszędzie ciemno. Idealna kolacja dla wampira. Kupiłem jeden bilet na film grozy i wszedłem do środka. Przy horrorach najlepiej gryzło się ludzi. Piszczeli i podskakiwali ze strachu, a ja umiejętnie z tego korzystałem. Szybko przemykałem między rzędami i nikt mnie nie widział, ani nie słyszał. Poruszałem się niczym cień.
            Kino tego dnia zapełnione było po brzegi. Na lewo od kas, w kolejce po popcorn stała spora grupka młodzieży, żwawo rozmawiając o filmie. Na skórzanych, białych sofach, które zostały ułożone pod ścianą siedzieli starsi.
            Ruszyłem do mężczyzny, który sprawdzał bilety. Przede mną stała para zakochanych, trzymająca się za ręce. I wtedy poczułem coś znajomego. Odwróciłem się gwałtownie, a młody mężczyzna, który był za mną, na mój widok ukłonił się. Kiwnąłem mu głową. Był wampirem. Wyczuwałem jego zapach – połączenie magnolii z cytrusem. Wśród naszej rasy panują pewne zasady. Zawsze się rozpoznawaliśmy – po zapachu, oczywiście. Zawsze musieliśmy się należycie przywitać i pożegnać.
            W hrabstwie Windsor, gdzie niegdyś mieszkałem i które również należało do dynastii Wielkiej Brytanii, ustalono przeróżne nakazy i zakazy. Wampiry miały swoje prawa. Uwielbiałem to miasteczko z kilku powodów: nie musiałem się chować przed ludźmi – oni byli nauczeni odwracać wzrok na nasz widok. Mogłem się też nimi żywić. Z przyjemnością oddawali mi swoją krew.
            Po skończonym seansie wróciłem do domu. Byłem najedzony i marzyłem tylko o jednym: żeby pozbyć się brudnych myśli. One wciąż wirowały wokół Grace, a raczej tego, co zrobiłem. Powinienem pozwolić jej zginąć. Wampiry nie ratują ludzi – zabijają ich. A ja, jak głupi wskoczyłem do wody i wyłowiłem jej ciało. Prościej było ją zabić, pozwolić na to, żeby utonęła. Jednak coś mnie tknęło, coś nie pozwoliło na taki czyn. Wiedziałem, że źle postąpiłem.
            Wszedłem do lochów – chciałem ją zobaczyć. Zapragnąłem widoku tych zielonych oczu i bladej skóry, niemal tak białej jak moja. Dostałem wstrząsu, gdy dostrzegłem otwartą kratę. Strach ścisnął mnie w gardle. Uderzyłem się ręką w głowę. Przecież sam otworzyłem bramę! Niech to szlag! Zacząłem gorączkowo myśleć i w szybkim tempie opuściłem posiadłość. Mój zmysł tropiciela zaprowadził mnie do drzewa, na którym wisiał plakat Grace. Wiedziałem, gdzie będzie. Niczym drapieżca pognałem w stronę jej domu. Gdybym miał serce, zapewne biłoby niesamowicie szybko, a ja nie mógłbym złapać tchu.
            Nie mogłem pozwolić na to, żeby wróciła do rodziny. Zabraniało nam to prawo, bo nikt nie mógł się dowiedzieć o istnieniu wampirów, ale nie tylko to. Nie chciałem zostawać sam. Po tylu dekadach chciałem mieć z kimś kontakt. Pragnąłem rozmowy albo chociaż ukradkowych spojrzeń. Nie byłem typem samotnika, choć często tak myślałem. Ostatnie sto lat spędziłem na chowaniu się w cieniu i uciekaniu przed wrogami.
            Stanąłem na niewielkim ganku białego domku. Zapaliła się automatyczna lampka, ale nikt nie wyszedł na zewnątrz. Lampy świeciły na pomarańczowo, słyszałem włączony telewizor. Nic nie wskazywało na to, by Grace była w środku. Zamarłem w bezruchu i wciągnąłem powietrze. Nie czułem jej zapachu. Pierwszy raz od nie pamiętam kiedy, zacząłem się bać.
Pozwoliłeś jej uciec, głupcze! – odezwał się mój wewnętrzny głos. Musiałem przyznać mu rację. Był nieomylny.
– Nie.
– Tak – uśmiech wpłynął na moją twarz, kiedy na podjeździe pojawiła się ona – moja mała dziewczynka. Wróciła mi pewność siebie.
Grace zatrzymała się w pół kroku i z przerażoną miną wpatrywała we mnie. Nie wiedziała czy uciekać, czy zacząć krzyczeć. Poczułem ukłucie gdzieś tam w środku. Moje myśli zaczęły wariować, do głowy napływały przeróżne fantazje. Wyobraziłem sobie scenę, w której kosztuje jej krwi. Była taka ciepła i smakowita. Spływała po moich rękach.
– Zabij mnie, proszę. – Jej delikatny głosik przebił się do mojego umysłu sprawiając, że otrzeźwiałem. Gdyby to było takie proste, odparł niemal natychmiast mój wewnętrzny głos. Westchnąłem ciężko i złapałem ją za rękę. Nie opierała się. Pociągnąłem ją wzdłuż ulicy, a ona, marudząc pod nosem, szła za mną. Musiałem nas stąd zabrać – jak najdalej od tego miejsca. Jak najdalej od Londynu.

Grace

            Zapadł zmrok, a my gnaliśmy czarnym Astonem Martinem przed siebie. Dokładnie takim samym, na jakiego polował mój tata od niepamiętnych czasów. Nie wierzyłam, że to ja spełnię jego marzenie, że mnie przypadnie siedzieć w tym pięknym samochodzie, a nie jemu. Jednak nie to było teraz istotne.
            Ulica ciągnęła się w nieskończoność zupełnie jak noc. Była długa i pusta. Kieran wydawał się zamyślony, choć nie sądziłam, żeby myślał o czymś sensownym. Ja natomiast owszem. Przez jedną, jedyną chwilę sądziłam, że będę wolna. Myślałam nad swoją beznadziejną ucieczką, która zbyt szybko skończyła się fiaskiem. Jakaż byłam głupia myśląc, że uda mi się umknąć. Źle postąpiłam, gnając do domu ciotki, choć Kieran zapewne znalazłby mnie wszędzie. W tej chwili żałowałam, że zna mój zapach na wylot.
            Z drugiej jednak strony, po dłuższym zastanowieniu, nie wiedziałabym, co powiedzieć ciotce Audrey. Nie uwierzyłaby w historię o porwaniu, a już na pewno nie przez wampira. Wydawało się to dość irracjonalne. Przecież oni nie istnieli! Nikt przy zdrowych zmysłach by mi w to nie uwierzył. Dlaczego więc ja wierzyłam? Może dlatego, że widziałam na własne oczy prawdziwe oblicze Kierana? Wiedziałam do czego jest zdolny i jak traktuje obcych ludzi. Był dziki, nieokiełznany, a przede wszystkim nieobliczalny. Nigdy nie wiedziałam, co przyniesie jutro. Właściwie, nawet teraz nie miałam bladego pojęcia dokąd zmierzamy. Mogłam się tylko domyślać, że jak najdalej od Londynu, od mojego miejsca zamieszkania i od bliskich. Nie zdobyłam się na odwagę, by go o to zapytać. I tak by mi nie odpowiedział. Czułam, że jest na mnie zły. Nie okazywał tego, ale w jakimś stopniu to wiedziałam.
            – Długo będziemy jechać? – zapytałam, by przerwać ciszę. Nieco mnie krępowała. Kieran nadal patrzył zmęczonym wzrokiem na drogę, jednak dostrzegłam uśmiech na jego twarzy, gdy się odezwałam.
            – Zdążysz się zdrzemnąć – odpowiedział, nie spuszczając wzroku z jezdni. Łatwo mu było mówić o drzemce. Marzyłam o śnie, ale nie chciałam tracić kontaktu z rzeczywistością. Nie byłam pewna, co zrobi wampir. Obawiałam się o swoje życie. Przecież mógł mnie zabić, bez problemu wbić swoje dwa kły w tętnicę szyjną i byłoby po krzyku.
            Zastanawiałam się, dlaczego jeszcze tego nie zrobił.

*

            Otworzyłam szerzej oczy i ziewnęłam. Światło słoneczne zaślepiło mnie na chwilę, przez co musiałam zamrugać parę razy. Poczułam ból w kręgosłupie. No tak, drzemka w samochodzie to nie wygoda.
            Nadal jechaliśmy, nic się nie zmieniło prócz ilości samochodów, jaka podążała za nami. Zerknęłam na Kierana nieśmiało. Wampiry! To jakieś szaleństwo! pomyślałam natychmiast. Nadal nie mieściło mi się w głowie to wszystko.
            – Dzień dobry, dziewczynko  – dobiegł mnie śpiewny głos kierowcy. Nieco zmieszana poprawiłam się na fotelu. Nie czułam się dobrze. Moje plecy błagały o masażystę, włosy o fryzjera, a całe ciało domagało się czystej wody. W końcu od paru dni nie brałam kąpieli. Pewnie śmierdziałam jak skunks.
            – Jak daleko mnie wywozisz?
            – Właściwie, to już dotarliśmy na miejsce.
            Samochód przejechał przez wielką bramę z napisem „ Witamy w hrabstwie Windsor”. Całe miasteczko było otoczone wielkim i solidnym murem. Nigdy tu nie byłam.
Jechaliśmy wąską drogą wyłożoną kostką brukową. Po obu stronach piętrzyły się domy. Niektóre były zadbane – miały piękne trawniki i kolorowe płotki, inne natomiast wyglądały jak po wojnie secesyjnej. Pokiereszowane, bez zasłon w oknach i z wybitymi szybami. Minęliśmy jakiś targ. Mnóstwo budek z żywnością były ustawione pod kątem prostym, tworząc coś w rodzaju rzędu. Widziałam, jak przechodnie mijali się z uśmiechem – jakby każdy się tu znał. Byli dla siebie życzliwi i serdeczni. Zupełnie niepodobni do ludzi z Londynu. Tam każdy się śpieszył, nikt nie miał czasu na pogawędki, a już na pewno się nie uśmiechał do obcej osoby.
            Pojazd zatrzymał się gdzieś na uboczu. Wysiadłam z niego i wyprostowałam nareszcie obolałe kości. Dostrzegłam coś w rodzaju rynku. Wyglądał jak plac na Trafalgar Square, choć tutaj nie było pomniku. Miał kształt nierównomiernego czworoboku. Od razu wiedziałam, że to serce całego miasteczka. Było to miejsce, gdzie zawsze jest przyjemnie i gwarno. Miejsce, gdzie nigdy nikt nie czuł się samotnie. Życie tętniło tu, widziałam to.
Wokół rynku zlokalizowane były restauracje i bary, również cenne zabytki, choć nie znałam ani jednego z nich. Interesująca była również fontanna zlokalizowana w zachodniej części rynku – zbudowana ze szklanych płyt stanowiła ciekawy kontrast z okolicznymi kamienicami. Wszystko miało tu swoje miejsce, a ludzie czuli się jak w domu. Zaparło mi dech na ten widok, a raczej atmosferę, jaka panowała wokół.
– Poczekaj tutaj na mnie, zaraz wracam.
– Nie boisz się, że ci ucieknę?
– Nawet jakbyś chciała, stąd nie ma ucieczki. Możesz spróbować. – Cyniczny uśmiech pojawił się na twarzy wampira, a już po chwili zniknął z pola widzenia. Nie miałam zamiaru uciekać, wiedziałam, że i tak mnie znajdzie.
Ruszyłam w stronę fontanny, z której tryskała woda. Słońce ocieplało moją twarz, czułam przyjemne ciepło na swoich policzkach. Usiadłam na ławeczce i zaczęłam obserwować otoczenie. W oddali, gdzieś ponad górami dostrzegłam zamek niczym z bajki. Był niezwykły, przypominał raczej scenografię teatralną – ozdobiony girlandami balkonów i mnóstwem wieżyczek. Miał wiele okien, cały był biały i tylko pierwsza zewnętrzna brama jarzyła się czerwienią. Otaczał go gęsty las oraz rzeka. W życiu nie widziałam tak wspaniałej budowli. Od razu pomyślałam, że mieszka tam jakiś król, który władał tym małym miasteczkiem.
Miałam wrażenie, że znajduję się w miejscu, które w ogóle nie istniało na mapie. Wszystko było tu takie inne, tak bardzo różniło się od szarego Londynu. Ludzie byli milsi, otoczenie przyjazne i nawet trawa była bardziej zielona niż zwykle. Zupełnie jak w bajce. Nie wiedziałam, co to za miasteczko, ale pokochałam je od pierwszego wejrzenia.
– Witam uprzejmie. – Do moich uszu dobiegł niski, ale radosny baryton. Odwróciłam się w pogoni za dźwiękiem i ujrzałam młodego mężczyznę. Włosy stanęły mi dęba na jego widok.
Miał długie, złote włosy związane z tyłu w luźny kucyk i chudą twarz o wystających kościach policzkowych. Nie był brzydki, wręcz przeciwnie. Był bardzo przystojny, ale kryło się w nim coś, co mnie przerażało. Być może to spojrzenie, przez małe szparki oczu, a może długa peleryna koloru szmaragdowego?
– Dzień dobry – mruknęłam niemal szeptem, choć wiedziałam, że usłyszał. Nie był człowiekiem i wiedziałam to doskonale. Dzięki Kieranowi potrafiłam rozpoznać wampira. Oni odznaczali się od reszty ludzi. Mieli zimną skórę, niezwykle jasną cerę i ten swój sposób bycia. Poruszali się płynnie i z gracją, której mi brakowało, a w dodatku rozsiewali wokół siebie dziwną aurę, która sprawiała, że włoski stawały mi dęba.
– Piękny mamy dzionek, nieprawdaż? – Nie wiedziałam, czego on ode mnie chciał i zanim odpowiedziałam, chwilę się zastanowiłam. Ten wampir bardzo różnił się od Kierana. Jakoś częściej się uśmiechał i nie miał blizn na całym ciele. Nie wydawał mi się tak przerażający jak Gilmore.
– Nazywam się Fabian Sheridan, a panienka? – Panienka! Cóż za maniery! Może to jakiś szlachcic?
– Grace – odpowiedziałam krótko, tłumiąc radość mojej podświadomości. Cieszyła się jak głupia do sera. Fabian niezwykle mi zaimponował swoją otwartością. Był taki pewny siebie i aż czułam, jak bije od niego radość. Był jak dziecko, pragnące się bawić.
– Jesteś tu nowa, tak?
– Skąd wiesz? – spytałam zaskoczona. Czy aż tak odróżniałam się od innych?  
– To małe hrabstwo – skwitował i uśmiechnął się szeroko, ukazując dwa, ostre kły. Były mniejsze niż te, które miał „mój” wampir. Zadziwił mnie po raz kolejny, nie kryjąc się z tym, kim tak naprawdę jest. Już chciałam coś powiedzieć, ale zauważyłam nagłą zmianę zachowania mojego towarzysza. Na jego twarz wpłynął grymas, a oczy z brązowych stały się nagle ciemnogranatowe i niezwykle małe. Nie wiedziałam, co się dzieje, dopóki nie odwróciłam się i nie dostrzegłam Kierana zmierzającego w naszą stronę z dokładnie takim samym grymasem, jaki miał mój rozmówca.
– Idziemy.
– Dokąd?
– Jak najdalej stąd – warknął i pociągnął mnie za ramię. Nie był przy tym subtelny i w ogóle nie dbał o to, czy chcę gdziekolwiek z nim iść. W tej chwili zachowywał się jak prawdziwy zbir. Z twarzy odczytałam gniew, jego oczy miały kolor czarny, zupełnie jak węgiel. Wyrwałam mu się i stanęłam obok Fabiana, który nawet nie zareagował na daną sytuację.
– Nie skończyłam rozmawiać.
– Do widzenia – warknął z przekąsem w stronę złotowłosego wampira i ponownie chwycił mnie za ramię. – Już skończyłaś. Ruszaj.
Zachwiałam się i omal nie upadłam na ziemię. Nie rozumiałam, dlaczego nagle stał się taki agresywny i nieczuły. Zaczęłam się szarpać – na próżno. Miał mnie w garści. Pędziliśmy, jakby unosząc się nad drogą. Wbił mi paznokcie w nadgarstek tak mocno, że aż pisnęłam z bólu. W przeciągu kilku sekund znaleźliśmy się w samochodzie, który ruszył z piskiem opon.
– Do cholery, Kieran! Co cię ugryzło?
– Nie będziesz z nim rozmawiać.
– Znasz go? – spytałam podejrzliwie.
– Nie, ale on na pewno zna mnie i doskonale wie, jak bardzo nie lubię obcych.
Samochód piął się w górę, opuszczając rajskie miasteczko za sobą. Z tłumu starałam się wypatrzeć Fabiana, ale nigdzie go nie było. Pełna złości posyłałam gniewne spojrzenia Kieranowi, nie siląc się nawet na uśmiech. Co to miało znaczyć, do licha? Nie mogłam już nawet rozmawiać z obcymi! Doprowadzał mnie do granic możliwości swoimi huśtawkami nastroju. Raz był miły i grzeczny, przynosił mi śniadanie, a następnego dnia wyczyniał takie cuda. Zupełnie jak ty, kiedy masz okres!
– Przestań.
– Nie mam zamiaru, będę się tak patrzeć, dopóki mi nie wyjaśnisz, o co chodzi! – wrzasnęłam zbulwersowana. Przez chwilę zastanawiałam się nawet, czy nie wyskoczyć z samochodu, ale nagle on sam się zatrzymał, a ja wybiegłam z niego jak błyskawica.
– Nie możesz mi zabronić rozmowy z ludźmi, nie jestem twoją własnością!
– To nie był człowiek, tylko wampir – podkreślił zbliżając się do mnie. Zacisnęłam pięści, gotowa do ataku. Chciałam go uderzyć, kopnąć, ugryźć, cokolwiek, byle by tylko zabolało. W gruncie rzeczy i tak zdawałam sobie sprawę, że nie jestem na tyle silna, by moje ciosy mogły go w jakiś sposób skrzywdzić.
– Traktujesz mnie jak więźnia! – krzyknęłam i rzuciłam się na niego. Zablokował moje ciosy i owinął rękę wokół mojej tali. Po chwili skoczył razem ze mną w górę, tak wysoko, że zakręciło mi się w głowie.
– A czy więzień mieszka w takich warunkach? – Postawił mnie na ziemie i otworzył drzwi balkonowe, abym mogła wejść do środka. Zdumiona tym, gdzie obecnie się znalazłam, zaniemówiłam.
Pokój był ogromny! Parkiet lśnił, jakby dopiero co został wypolerowany. Na środku komnaty przy ścianie stało wielkie, mahoniowe łoże ze złotymi elementami. Było tam mnóstwo poduszek w różnych rozmiarach i przeróżnych odcieniach beżu. Na podłodze leżał włochaty, czarny dywan, który komponował się z ciężkimi, ciemnogranatowymi kotarami zwisającymi z nad okien i balkonu. Na prawo od łoża znajdowały się tajemnicze drzwi ze złotą gałką. Otworzyłam je i zorientowałam się, że to garderoba połączona z łazienką. Nie byle jaką łazienką, bo pokój był owalny, a na środku usytuowana była wanna na mosiężnych lwich nóżkach. Nad nią umieszczone zostały lustra i kryształowy żyrandol zamieniające kąpiel w luksusowe doznanie zarówno dla duszy, jak i ciała.
Wszystko wyglądało tak niesamowicie, że zapierało mi dech w piersi i odbierało mowę. Obróciłam się wokół własnej osi kilkakrotnie, spoglądając na sufit wyłożony jasnymi kasetonami. Nie wierzyłam własnym oczom. Moja złość szybko zniknęła i przerodziła się w fascynację. Podeszłam do okna z obszernym parapetem, na którym można było usiąść. Widziałam całe miasteczko, które teraz znajdowało się gdzieś na dole, poniżej całej tej bajecznej otoczki. Byłam w zamku z bajki.


Wiem, wiem. Mam u Was spore zaległości. To wszystko przez to, że mam 1 zmianę i się nie wysypiam. Ale jest też dobra wiadomość, bo zaczęłam już nadrabianie paru Waszych blogów;). 
Co do rozdziału itp. Och, naprawdę cieszę się jak piszecie w komentarzach tyle opcji na temat Kierana i tego, co zrobi Grace. Mam nadzieję, że tym rozdziałem Was nie zawiodłam. Następny pojawi się za jakieś 2 tygodnie, bo na razie muszę po nadrabiać u Was. Buziaki moi mili!

16 komentarzy:

  1. No hejka, jestem :) Naczekałam się na ten rozdział, ale było warto! Kieran mnie tak drażni, ze to po prostu...Masakra! ja już sama nie wiem, jaki on ma plany związane z grace, ale niech da jej spokój jak najszybciej. ale się śmiałam, kiedy tak się przejął jej zniknięciem. I taka panika, bo trzeba jej szukać. W sumie naprawdę zazdroszczę dziewczynie odwagi, bo ja bym dostała zawału serca, jadąc z nim jednym samochodem. Ale w sumie, jakby mi ktoś zafundował wakacje w takim pałacu, to mogłabym zaakceptować nawet fakt, że jest wampirem :P I jestem ciekawa tego Fabiana, bo wydaje się ciekawym choć może trochę zacofanym kolesiem. czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i mam nadzieję, ze szybciutko go dodasz :D
    Sekretna

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super, jak zawsze. Kieran od początku wzbudził moją sympatię, także z chęcią czytam fragmenty z nim, do Grace cały czas się przekonuję, z każdym rozdziałem coraz bardziej ją lubię. Nie wiem czy to telepatia, czy mamy takie same gusta, ale w moim opowiadaniu też akcja przenosi się do zamku ;)
    Pozostało mi tylko czekać na kolejny rozdział, który mam nadzieję będzie równie dobry jak ten, a nawet lepszy ;)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Doskonale oddałaś istotę zmierzchowych wampirów i tych z "Pamietników...". I jak grace przy tym bezczelnie wytknęła mu brak atrakcyjności.
    "I szczerze mi to wisiało." Kieran jak na kogoś, kto uzywa przestazałych zwrotów zna dosć dobrze dzisiejszą mowę.
    Grace zadziwiajaco szybko zapomniałą o złości, kiedy zaczęła zwiedzać swoje nowe lokum. Choć i ja musze przyznać, że po lochu z opisu wygląda mi na raj.
    Własnych hipotez snuć nie będę - to Twoja historia, nie moja, wiec cokolwiek bym nie wymiśliła, zapewne będę w blędzie.
    Pozdrawiam,
    roxette16

    OdpowiedzUsuń
  4. Może odpowiesz mi na pytanko, bo jest pewna sprawa, która mnie nurtuje:
    "Postanowiłem wybrać się do kina. Dużo ludzi, wszędzie ciemno. Idealna kolacja dla wampira. Kupiłem jeden bilet na film grozy i wszedłem do środka. Przy horrorach najlepiej gryzło się ludzi. Piszczeli i podskakiwali ze strachu, a ja umiejętnie z tego korzystałem. Szybko przemykałem między rzędami i nikt mnie nie widział, ani nie słyszał. Poruszałem się niczym cień."
    Jak on to robił? I Ci podgryzani ludzie nie skarżyli się obsłudze kina?

    Jestem ciekawa co będzie się działo z tym drugim wampirem, co połączy go z bohaterką.

    PS Cieszy mnie, że akcja jest dynamiczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jAK TO ROBIŁ? hM... JEST WAMPIREM, WIĘC UMIEJĘTNOŚĆ SKRADANIA SIĘ MA WE KRWI, A JAK GRYZŁ TO PEWNIE RAPTEM GARSTKĘ LUDZI I OSŁABIAŁ ICH. oJ TAM NO, TAKIE BEZ POMYŚLUNKU Xd

      ps. ups, przepraszam za capsa

      Usuń
    2. To dość ryzykowne zachowanie, jak na rasę, która powinna utrzymywać swoją obecność w tajemnicy :D

      Usuń
    3. oj tam, wiesz. Ja tak bez logiki to chyba pisałam ;)

      Usuń
    4. Luzik, w końcu to opowiadanie na bloga, a nie powieść. Czynność pisania powinna sprawiać radość :D Zwracam uwagę na takie sprawy, bo lubię czytać analizatornie i to skrzywiło moje postrzeganie świata literatury, Chociaż sama sadzę błędy, a jakżeby inaczej xD

      Usuń
  5. Moja droga. Na początku bardzo Cię przepraszam, że dopiero teraz komentuję. Może wyda Ci się to dziwne, bo tak całkiem niedawno dopytywałam się o kolejny rozdział a teraz gdy on się pojawił to ja milczę. Musze przyznać, że przeczytałam go zaraz po Twoim opublikowaniu. Komentuję jednak teraz dlatego, że od poniedziałku nieźle choruję i wcześniej nie miałam w ogóle siły na to, by napisać cokolwiek sensownego.
    Jeśli chodzi o błędy to w sumie chyba nie zauważyłam nic rażącego, rzucającego się w oczy itp. Może to wynikać z dwóch rzeczy. Napisałaś nieźle ten rozdział albo ja czuję się tak fatalnie, że nic nie zauważyłam. Przyjmuję raczej opcję pierwszą :)
    To co bardzo mi się podoba w Twoim opowiadaniu, to sam fakt tego, że przeczysz nieco wizji tego jak do tej pory wampiry są przedstawiane w literaturze, filmie itp. Nie można powiedzieć, że zmierzch nie wywarł ogromnego wpływu na to jaką obecnie ludzie mają wizję wampirów. Nasz Kieran jest intrygującą jak dla mnie postacią. Nie jest piękny, jak można by się tego spodziewać. Znalazł sobie, a raczej ocalił dziewczynę do towarzystwa. Zależy mu na Grace i być może wewnątrz siebie zaczyna coś do niej czuć. Inaczej nie bawiłby się w te wszystkie przedstawienia z więzieniem w lochu, potem jej poszukiwaniem, ponownym uprowadzeniem i wywiezieniem jej w dziwne ale i intrygujące miejsce. Jednak jak przystało na takiego drapieżnika chyba sam przed sobą szybko się do tego nie przyzna. Grace natomiast nie jest osobą, która od razu zakochuje się w głównym bohaterze tylko przez sam fakt tego, że jest on wampirem, jest wyjątkowy i tak dalej… Fabian jest postacią, która mnie w tym rozdziale zainteresowała. Raczej nie tylko mnie, bo odnoszę wrażenie, że Grace lepiej czuła się w jego towarzystwie niż Kierana.
    Ogólnie fabuła podąża w ciekawym kierunku i oczywiście nie mogę doczekać się kolejnej części. Znowu będę wyczekiwała na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, na twój komentarz wyczekiwałam najbardziej, ale to dlatego, że jakoś lubię to jak piszesz i pokazujesz mi, że to co ja piszę, jest coś warte. Dlatego spokojnie, nie obrażę się jeśli skomentujesz w późniejszym czasie w przyszłości ;).
      Jeśli chodzi o błędy - bardzo się starałam, aby ten jak i następny rozdział był perfekcyjny. Według mojej ukochanej Bety ten zasługuje na takie miano, a ja uważam, że następny xD.
      Na przedstawieniu Kierana w takiej osobie jaka jest zależy mi ogromnie! Nie to, żebym nie lubiała pamiętników, Damona, czy Edwarda w Zmierzchu, bo czytałam i oglądam wszystko praktycznie z nimi związane. Jednak zawsze staram się być jako tako oryginalna i inna od wszystkich. Jednym słowem, kto powiedział, że wampir ma być piękny? Nie wiem skąd się to wzięło. Mnie tam bardziej intryguje postać z wieloma bliznami i okropnym charakterkiem, niżeli chodzący Bóg seksu. Dlatego cieszę się, że mój efekt się udał. W przyszłości niedalekiej, Kieran otrzyma mnóstwo innych cech, które nawiasem mówiąc połączą go nieco z człowiekiem, a nieco z potworem. Będzie ciekawszy ;).
      Fabian... to chyba moja druga ulubiona postać po Kieranie. I rzeczywiście odegra dużą rolę w opowiadaniu, a przede wszystkim znacząco będzie się różnił od głównego bohatera. Nie lubię szufladkowania ;)
      Zatem do następnej i czekam, aż w końcu coś opublikujesz!

      Usuń
    2. Jak miło wiedzieć, że jest ktoś, kto czeka na moje komentarze :) Ja osobiście jeśli chodzi o wampiry to kojarzę tylko zmierzch... Jakoś nigdy chyba ta tematyka nie ciągnęła mnie tak bardzo. Jednak z tego jak są ostatnio przedstawiane te istoty można wywnioskować, że mają być piękniejsze od ludzi. A to mi się wydaje strasznie, ale to strasznie naciągane. Cieszę się, że Ty do tego tematu podchodzisz inaczej :) A jeśli chodzi o moje publikowanie to zamierzam dziś wieczorem wreszcie wrzucić pierwszy rozdział. Jak na razie nie będzie to nic szczególnego bo ja po prostu nie umiem pisać początków :) W każdym razie jakoś trzeba ruszyć z miejsca :)

      Usuń
  6. Przepraszam, że dodaję komentarz dopiero teraz, ale, szczerze mówiąc, piszę go od wtorku i codziennie dodawałam kilka zdań… Jakoś nigdy nie dawałam rady napisać w całości wszystkiego, co mi przychodziło do głowy, więc z góry przepraszam za chaotyczność… :(
    Hmmm, moje odczucia odnośnie Kierana zmieniają się co chwila… Początkowo, wręcz go nienawidziłam, kompletnie mi się nie podobał, według mnie był okropny i niesamowicie wredny. Później, po tej sytuacji w kinie, zmieniło się to o 180 stopni- uwielbiam go i uwielbiam Ciebie za takie fajne i lekko drastyczne sceny! Jest to miła odskocznia od troszkę przesłodzonych niektórych (!) blogów. Kieran mnie fascynuje. Stwierdzam, że ma bardzo ciekawą osobowość, zwyczaje i cały jest cudowny! <3
    Póki co, ciężko jest mi się wypowiedzieć o Grace… Troszkę mnie denerwuje, ale często tak mam z głównymi bohaterkami… Już to kiedyś pisałam, ale dziewczyna mnie zadziwia! :D Ja bym zupełnie inaczej zareagowała na całą sytuację, dla mnie jest ona strasznie odważna i pewnie sama bym tak nie umiała… Pewnie dostałabym zawału od razu po usłyszeniu prawdy o Kieranie, a co dopiero po tym, jak spotkałabym go pod moim własnym domem!
    Ciekawa jestem całej tej sytuacji z hrabstwem, wampirkiem (<3) i dalszego ciągu wydarzeń! Niecierpliwie wypatruję następnego rozdziału i obiecuję, że mój komentarz pod nim pojawi się szybciej! ;)
    Całuski! :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, ja sama mam problem z zaakceptowaniem Grace i wydaje mi się, że spycham ją nieco na drugi plan, także nie dziwię się wcale, że masz podobnie. Moją betę osobiście ona wkurwia xD.
      Jeśli chodzi o Kierana, to ja wiedziałam! Wiedziałam, że nikt go nie będzie lubiał, ale szybko zmienicie zdanie! Kocham go i ubustwiam za to, jakiego go stworzyłam, choć przypuszczam, że twoje dotychczasowe uwielbienie do niego zmieni się już w następnym rozdziale, ale nie zdradzam szczegółów ;)

      Usuń
  7. Hejka :)
    zostawilas u mnie komentarz w spamie wiec wpadla, i musze ci powiedziec ze zostaje :) do konca :)
    bardzo mnie zaciekawilas, ciekawa jestem dlaczego Fabian i Kieran sie nie lubia, hmmm, snuje wiele teori na ten temat ale zgaduje, ze zadna sie nie spelni xd
    czekam na cd i zapraszam tez do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem bardzo zaskoczona relacjami jakie zaczynają się tworzyć między Kieranem i Grace. W każdym komentarzu wspominałam o tym jak bardzo go nie lubię i jak wiele negatywnych emocji we mnie wywołuje i nadal się tego trzymam. Nie mogę wybaczyć mu tych wszystkich zabitych osób, braku wrażliwości i żadnych zahamowań pozbawianiu życia matek, ojców. Ile dzieci musiał już osierocić!

    Ale z wielkim zdziwieniem zauważam, że zaczął się tak jakby... zmieniać? Mam wrażenie, że przy Grace staje się innym.... wampirem (z przyzwyczajenia chciałam napisać "człowiekiem", ale to się trochę mija z faktem;D). Przede wszystkim dlaczego jej nie zabił? Dowiedziała się o wampirach, widziała jak zabija i nawet jeśli Kieran jest pewny, że nie zdoła mu uciec to nie może przewidzieć wszystkiego. Ona jest dla niego i jego rasy niebezpieczeństwem i mimo że doskonale zdaje sobie z tego sprawę to zostawił ją przy życiu. Co więcej, przyniósł jej śniadanie ( a mógł olać to że jest głodna, niech umrze z głodu... od kiedy on się przejmuje takimi ludzkimi sprawami?), a teraz jeszcze zapewnił jej pokój pełen przygód. Nie zrobił z niej niewolniczki albo darmowego banku krwi. Wręcz przeciwnie, w pewien sposób się o nią troszczy. Bardzo mnie to dziwi i zastanawia. Dlaczego twardy, bezwzględny wampir nie potrafi pozbyć się jednej, kruchej dziewczyny, która i tak cały czas błaga o śmierć? Trudno mi uwierzyć, że zaczął coś do niej czuć... No ale kto wie;D Zaskoczyłaś mnie! Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział!:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kieran jest... dziwny.
    Z jednej strony groźny wampir, zdolny do najgorszego okrucieństwa, a z drugiej troszczy się o Grace.
    Lubię takich mrocznych bohaterów :D Którzy są pełni sprzeczności.
    Z kolei dziewczyna jak dla mnie jest zaskakująco spokojna jak na osobę, która dowiedziała się o istnieniu wampirów.
    Rozbawiła mnie jej wiedza na temat tego gatunku.. Widać,że czytała "Zmierzch" xd
    Zastanawia mnie miejsce, do którego zabrał ją Kieran.
    Jest to rodzaj osady wampirów? Mam nadzieję!
    Czekam na kolejny rozdział bo Twoje opowiadanie mnie zaciekawiło!
    (http://angel-of-destination.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń